*Liam*
Jak codziennie tak i dzisiaj spędzałem czas w szpitalu u Eve, nie czułem, że tracę tutaj czas wręcz przeciwnie lubiłem tutaj przychodzić i opowiadać jej co się działo u mnie czy u chłopaków, nawet od niedawna zacząłem jej opowiadać o moim dzieciństwie, co prawda nie było one usłane różami, ale zdarzało się kilka ciekawych rzeczy. Od kiedy Eve poruszyła palcami minęły niecałe dwa dni, a nic więcej się nie stało, ale czułem, że dzisiaj wydarzy się coś dobrego. Chyba można to nazwać taką męską intuicją o ile takie coś istnieje, chociaż jeżeli jest kobieca intuicja to może być i męska. W każdym bądź razie czułem, że coś się stanie. Siedziałem tak jeszcze około 20 minut i poszedłem do szpitalnego baru zjeść coś, może nie ma tam za dużego wyboru, a jedzenie nie jest wyśmienite, ale nie chciałem odchodzić od Eve za daleko, a byłem już głodny. Starałem się jeść jak najszybciej, ale też nie aż tak aby się zadławić, skończyłem w rekordowym czasie i udałem się w drogę powrotną. Gdy wszedłem do pokoju doznałem szoku, Eve leżała na łóżku z lekko otwartymi oczami, a po chwili zaczęła szybko mrugać żeby przyzwyczaić się do światła. Na mojej twarzy zagościł wielki banan gdy tak stałem i wpatrywałem się w dziewczynę, byłem taki szczęśliwy, że miałem ochotę skakać ale nie będę się wygłupiał w szpitalu. Zamiast tego poszedłem do niej.
-Cześć Eve, nawet nie wiesz jak się cieszę, że wreszcie się obudziłaś.
-Liam. - powiedziała tylko mocno zachrypniętym głosem.
-Nie, nic nie mów, poczekaj ja idę po lekarza. Wyszedłem z pokoju i zaczepiłem lekarza, który właśnie szedł przez korytarz.
-Panie doktorze niech pan tu przyjdzie, Eve się obudziła.
Lekarz wszedł do sali razem z dwoma pielęgniarkami i zaczął pytać jak się czuje, czy nic ją nie boli i takie różne standardowe rzeczy, powiedział, że niedługo przyjdą po nią aby zabrać ją na badania i wyszedł. Pielęgniarki posprawdzały jeszcze jakieś kabelki i zrobiły to samo, a ja stałem jak ten matoł i wlepiałem w nią moje oczy, była taką piękna.
-Będziesz tak stał w tym kącie czy tu podejdziesz i usiądziesz koło mnie?
-Emm co? A tak przepraszam. Więc jak się czujesz?
-Jakby mnie ktoś przejechał walcem. Nie mam siły nawet ruszyć palcem. No i nawet zaczęłam rymować. - uśmiechnęła się lekko.
-To nie za dobrze, ale cieszę się, że wreszcie się obudziłaś. Wiesz może ja zadzwonię do twoich przyjaciółek powinny wiedzieć.
-Tak, tak zadzwoń.
Wybrałem numer do Agathy i przyłożyłem telefon do ucha. Miałem wrażenie, że siedziała przy telefonie bo odebrała już po pierwszym sygnale.
-Halo?
-Cześć Agatha mam dla ciebie, a właściwie dla was świetną wiadomość.
-No to mów.
-Przyjeżdżajcie do szpitala, Eve się obudziła.
-O matko serio to cudownie, biorę tylko jabłko i jedziemy.
-Zostaw to jabłko, banana se zjedz. - usłyszałem w tle głos Camss na co się zaśmiałem.
-Ta daj żyć, lepiej rusz tą swoją tłustą dupę i jedziemy do szpitala. A Liam będziemy za jakieś 20 minut.
-No ok to cześć.
-Pa.
Rozłączyłem się i skierowałem w stronę Eve.
-Będą za 20 minut.
-O to świetnie, a z czego tak się śmiałeś?
-Camilla zabroniła jeść jabłko Gathi i zamiast tego kazała jej zjeść banana.
-A no tak ona czasem ma jakieś dziwne odchyły z tymi jabłkami i nie tylko z tym na przykład zanim wyjdzie z domu musi dwa razy sprawdzić czy gaz w kuchence jest wyłączony, a swoje auto kocha tak bardzo, że nawet nazwała go Tutuś, a tak szczerze to nawet nie wiem skąd wzięła się jej ta głupia nazwa i chyba nawet wolę nie wiedzieć.
-No tak, nie znałem nikogo kto nazwał jakoś swój samochód, ona jest pierwsza, ale chyba każdy ma jakieś takie swoje głupie przyzwyczajenia.
-Tak, ale moje przyjaciółki to przechodzą wszelkie granice. A tak poza tym to chciałam ci podziękować.
-Ale za co, przecież nic takiego nie zrobiłem.
-No jak to nic? Nie gadaj głupot przecież przychodziłeś tutaj codziennie opowiadałeś co się działo u ciebie, może i spałam, ale słyszałam wszystko, no oczywiście nie wszystko pamiętam, ale kilka rzeczy. - uśmiechnęła się, a ja znowu odpłynąłem. -Halo ziemia do Liam'a.
-Co? Oh, przepraszam zamyśliłem się.
Gadaliśmy jeszcze chwilę dosłownie o wszystkim, Eve jest cudowną dziewczyną. Tematy nam się nie kończyły, ale wreszcie przyszły Agatha, Kate i Camilla i nam przerwały.
-Cześć Liam, cześć kochanie tak się cieszę, wszystkie się cieszymy. - powiedziała Agatha i wszystkie rzuciły się na Eve, myślałem, że ją zmiażdżą.
-No dobra już dobra, a gdzie jest Ann?
-Ona od 2 dni nie wychodzi z pokoju, gdy zapytałam czy jedzie z nami to nawet nie odpowiedziała, ale ona też się o ciebie bardzo martwiła, ostatnio tylko ma jakieś gorsze dni chyba.
-Mam nadzieję, że nic jej nie jest.
Nim się obejrzeliśmy minęły 3 godziny, ale w końcu 4 osoby musiały opowiedzieć co się u nich działo przez ostatnie tygodnie, niestety wreszcie musieliśmy opuścić szpital ponieważ godziny odwiedzin się skończyły. Pożegnałem się z dziewczynami i wyszedłem z budynku pierwszy raz w tak dobrym humorze, nareszcie wszystko się dobrze układało, a przynajmniej tak mi się wydawało. Gdy podjeżdżałem pod dom zobaczyłem nieznane mi auto. Wjechałem na podjazd i gdy wysiadłem z auta na ganku zobaczyłem właściciela owego samochodu, wiedziałem już, że nie będzie mi dane spędzić tego wieczoru w spokoju.
-Co tu robisz Nick, przecież dostałeś już kasę. - powiedziałem podchodząc do drzwi, otworzyłem je, wszedłem i wpuściłem tego idiotę, nie chciałem wszczynać ewentualnej bójki przed sąsiadami.
-Ciebie też miło widzieć Liam. Masz rację dostałem, ale to wystarczyło jedynie na podstawowe wydatki, więc przyszedłem po więcej.
-Widzisz rozczaruje cię, nie dostaniesz ani funta więcej. - nie miałem zamiaru więcej płacić temu debilowi, chociaż wiedziałem, że stąpam po kruchym lodzie.
-Oj bo się pogniewamy Liaś.
-PfF, ale się przejąłem. Możesz mnie pocałować w szanowny tyłek. - wiedziałem, że tym jeszcze bardziej pogarszam swoją sytuację, ale miałem za dobry humor by się tym przejmować. Za to Nick się przejął bo złapał za końce mojej koszulki i przyparł do ściany.
-Radzę ci bardziej uważać na to co mówisz kutasie. Mógłbym ci teraz pokiereszować tą piękną buźkę, ale twoi porąbani rodzice mogliby zacząć zadawać pytania, a ja potrzebuję ich kasy. Odwiedzę cię jutro. Tym razem oczekuje podwójnej stawki.
-Pieprz się palancie.
-No najchętniej z Eve. - powiedział, a ja nie wytrzymałem i walnąłem go w brzuch, a później kopnąłem i gdy zaczął zawijać się z bólu, złapałem za kurtkę i wywlokłem za drzwi. Nick potknął się o własne nogi i wywalił na ryj.
-Jeszcze tego pożałujesz skurwielu. - krzyknął gdy pozbierał się z ziemi i poszedł przed siebie.
*Annette*
Od kilku dni większość czasu poświęcałam na wymyślaniu planu idealnego, oczywiście w sprawie Perrie i tego jak pozbyć się jej z życia Zayn'a. Miałam już wiele pomysłów, ale żaden nie wydawał się tym właściwym. Przyznam, ze przez myśl przeszło mi nawet zabicie jej, ale odgoniłam od siebie tę myśl, w końcu nie jestem psychiczna, chociaż chyba zaczynam już powoli tracić zmysły, czasami czuję, że jestem na skraju zdrowego rozsądku i zaczynam świrować, wszystko mnie przytłacza i przerasta, ale jak już mówiłam nie jestem psychiczna, chyba. No, ale ta sprawa jest teraz najmniej ważna, wróćmy do Perrie. Muszę coś zrobić, nie mogę tak bezczynnie siedzieć i zadręczać się myślami iż być może w tym momencie jedno wpycha drugiemu język do gardła, chociaż właściwie to też nie jest takie złe w końcu Zayn może jej za daleko zapchać ten język o ile to w ogóle możliwe, nie jestem do końca pewna bo z biologii to ja za dobra nie jestem no i może się udusić. "No wmawiaj sobie, ze wcale nie jesteś psychiczna." Odezwało się moje drugie ja. "No bo nie jestem i się zamknij lepiej." Może się to wydawać dziwne, że tak jakby gadam sama ze sobą, ale czasem tak mam jak chyba każdy. O i znowu odbiegłam od tematu. Więc kiedy tak siedziałam to stwierdziłam, że muszę mieć na tą sukę jakiegoś haka, przypomniałam sobie jak Zayn śledził chłopaka swojej siostry i ja zrobię to samo z Perrie tylko, że ja się dobrze przygotuję, już nawet pożyczyłam aparat od Kate, która czasem lubi sfotografować to czy tamto, ale mniejsza o to. Zrobię parę ładnych fotek, może je troszkę poprzerabiam i zaniosę Zayn'owi, powiem jak to mi przykro, później będę go pocieszać aż wreszcie dostrzeże, że był nie z tą panną co trzeba. Muszę także poszperać trochę w necie i znaleźć zdjęcia jakichś jej braci jeżeli ma, kuzynów i różnych takich żeby nie popełnić największego błędu i nie polecieć ze zdjęciem na którym rzekomo zdradza Zayn'a z własnym bratem bo chociaż i takie rzeczy się zdarzają to raczej w to nie uwierzy. Jeszcze tylko muszę znaleźć jakiś dobry program do obróbki zdjęć. W necie znalazłam też kilka poradników dla początkujących detektywów i wypożyczyłam parę w bibliotece, a nawet dwa już przeczytałam i dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy, a jak uda mi się z Perrie to może pomyślę nad zawodowstwem, ponoć ta praca jest dobrze płatna, ale na razie muszę rozwiązać tą sprawę i to jak najszybciej bo inaczej zeświruję. Gdy byłam ostatnio u Zayn'a dowiedziałam się, że ta zdzira pracuje w Milk Shake City i stamtąd postanowiłam rozpocząć moje obserwacje, wczoraj byłam tam i z łatwością wyciągnęłam od jakiegoś przygłupa zza kasy, informacje, że Perrie kończy dziś zmianę o 15, jest 13 więc mam jeszcze trochę czasu, ale lepiej żebym tam była szybciej niż gdybym się miała spóźnić o co w moim wykonaniu nie jest trudno. Jeszcze tylko muszę pożyczyć auto od Camss co nie będzie łatwe bo kocha je jakby to było jej dziecko, a ja swojego jeszcze nie mam pomimo tego, że od miesiąca mam prawko. Ubrałam się i poszłam do Camilli. Zapukałam do drzwi i weszłam.
-Hej kochana, mogę na chwilę?
-No pewnie, chodź. - powiedziała, a ja już wiedziałam, że coś jest nie tak, normalnie rzuciła by jakiś chamski tekst jak to ma w zwyczaju do mojej osoby, ale powiedziała po prostu żebym weszła. Zastanawiałam się czy zapytać o co chodzi, bo w końcu ostatnio w ogóle nie obchodziły mnie moje przyjaciółki, myślałam tylko o Zayn'ie, postanowiłam zapytać.
-Emm czy coś się stało?
-Nie wszytko jest w porządku jestem tylko zmęczona. - mhm już jej wierzę, ale mogłam się domyślić, że nic mi nie powie tylko będzie udawać twardą i, że nic się nie stało.
-Aha no ok.
-Przyszłaś po coś konkretnego?
-A tak, tak chciałam pożyczyć twoje auto. Obiecuje, że wróci cały i..
-Weź go, tu masz kluczyki.
-... zdrowy, że co? Pozwalasz mi tak o wziąć Tutusia. - tak nazwała swój samochód, zapewne tak mądrą nazwę podłapała od Gathi.
-Tak pozwalam. - ona naprawdę chyba jest chora czy coś.
-Ale przecież to twoje kochane autko. Na pewno wszystko w porządku?
-Nie, ale to nie ważne, idź już i nie martw się o mnie, poradzę sobie jak zawsze.
-Jesteś pewna?
-Tak, a teraz już idź.
-No dobra. - powiedziałam i wyszłam tak jak prosiła. Wiem, że to moja przyjaciółka i powinnam była ją pocieszać, ale też ją dobrze znam i wiem, że jak będzie chciała to przyjdzie i wszystko nam powie, a teraz trzeba ją zostawić samą bo jeszcze się wkurzy i mi się dostanie, a niczego się nie dowiem. Zeszłam na dół gdzie spotkałam Agathę z kanapką w ustach, która próbowała w tym samym czasie założyć buta i pisać SMS.
-Siemka. - powiedziałam na co ta chciała odpowiedzieć, ale przez kanapkę wyszedł jej tylko jakiś bełkot. Słysząc to wyjęła chleb z ust.
-No cześć, cześć przepraszam, ale się spieszę już jestem spóźniona.
-Tańce?
-Taa teraz czas tak szybko leci, że nawet nie zauważyłam, że to już czwartek. Dobra spadam pa.- pocałowała mnie w policzek i wyszła.
Miałam iść coś zjeść, ale stwierdziłam, że nie jestem aż tak głodna i nie warto tracić czasu, ubrałam tylko buty, sprawdziłam czy spakowałam do torebki aparat, wzięłam kluczyki i wyszłam. Wsiadłam do auta przestawiłam wszystkie lusterka i siedzenie tak aby było mi wygodnie również przez to Camss nie chce pożyczać auta bo jak twierdzi później musi wszystko przestawiać i się spóźnia, a przecież może ruszyć dupę z łóżka trochę szybciej i zrobić wszystko na spokojnie, ale mniejsza o to. Odpaliłam auto i ruszyłam przed siebie lecz moja spokojna podróż nie trwała zbyt długo bo oczywiście musiałam trafić na korki i tak straciłam calutką godzinę, ale właśnie po to wyjechałam trochę szybciej i na miejscu byłam dokładnie o 14.43. Czekałam na nią ponad 20 minut, ale w tym czasie przygotowałam aparat, notes, długopis i dyktafon, no właśnie zapomniałam wspomnieć, że takowy też nabyłam, w poradnikach pisało żeby rejestrować na nim wszystko co się dzieje tak też postanowiłam robić. Wreszcie zobaczyłam tą sukę w drzwiach.
"Godzina 15.05 obiekt wychodzi z miejsca pracy i kieruje się do auta." powiedziałam do dyktafonu. Gdy wreszcie odjechała ruszyłam za nią. Starałam się być jak najbardziej niezauważoną. Po kilku minutach jazdy stanęła na parkingu przed cukiernią wtedy wzięłam aparat z zamiarem zrobienia kilku fotek co jednak okazało się nie takie proste, miałam problem nawet z uruchomieniem tego cholerstwa, ale wreszcie się udało niestety zajęło to więcej czasu niż myślałam i Perrie wyjeżdżała już z parkingu na szczęście nie działo się nic ciekawego. Później jeździłyśmy jeszcze trochę w kółko po mieście wyglądało to trochę jakby się zgubiła, ale wreszcie stanęła na parkingu przy parku, ja stanęłam kilka miejsc wcześniej. Perrie wysiadła z auta i na chwilę straciłam ją z oczu, ale zaraz zobaczyłam, że kieruje się w stronę mojego auta więc szybko się schowałam. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają i jej głos.
-Wyłaź kurwa z tego auta.
-O cześć Perrie co tu robisz? - postanowiłam grać idiotkę i wysiadłam z auta.
-Weź mnie nawet nie rozśmieszaj myślisz, że cię kurwa nie widziałam? Zdziwisz się bo widziałam, a nawet od jakichś 20 minut próbuje cię zgubić, ale się nie dało. Co ty się w jakiegoś pierdolonego detektywa bawisz czy co? I po co mnie śledzisz?
-Ale ja wcale cię nie śledzę tylko tak sobie jeżdżę. Nie można? - jeszcze nigdy nie widziałam tak wkurwionej osoby jak ona w tym momencie.
-Ty sobie chyba jaja robisz.
-Nie robię sobie jaj no przecież jakbym mogła z takiej księżniczki żartować.
-Zabije cię suko. - zwinęła rękę w pięść i przywaliła mi w nos nie byłam jej dłużna i oddałam, a już po chwili obie leżałyśmy na ziemi i biłyśmy gdzie popadnie. Kilku ludzi próbowało nas rozdzielić, ale tym razem nikomu się nie udało, no może poza policją, którą ktoś musiał wezwać. Może gdybyśmy przestały się rzucać i poszły obie w inną stronę to by nas puścili, ale zaczęłyśmy się wyrywać i ich kopać więc zakuli nas jak ostatnich bandytów i zaprowadzili do radiowozu.
-Pojedziecie panie z nami i złożycie wyjaśnienia. -powiedział jeden z policjantów.
-Ja nigdzie nie jadę, wypuśćcie mnie ja nic nie zrobiłam to ta wariatka mnie śledziła.
-Zamknij się szmato jesteś żałosna.
-Nie mów tak do mnie i lepiej sama się zamknij.
-Niech się panie obie zamkną.
Miałam wrażenie, że jedziemy całą wieczność, z Perrie nie odezwałyśmy się już ani słowem żeby nie narobić sobie więcej biedy, ta sytuacja i tak już była żenująca i kompromitująca, nigdy nie myślałam, że zostanę zakuta i wywieziona na komisariat, a tu proszę taka niespodzianka. Gdy wreszcie dotarliśmy na miejsce policjanci pomogli nam wyjść z radiowozu, a właściwie z niego wytargali i zaprowadzili do budynku, a później do jakiegoś pokoju gdzie dopiero nas rozkuli i kazali usiąść.
-No więc proszę mówić co tam się stało.
No i zaczęłyśmy mówić, a raczej się wydzierać oczywiście obie w tym samym czasie tak, że nie można było nic zrozumieć aż wreszcie znowu zaczęłyśmy się kłócić.
-Spokój. - krzyknął największy facet taki na którego widok masz ciarki, więc się przymknęłyśmy. - Siadać. Ty mówisz. - pokazał na Perrie i ta zaczęła swoje wywody jak to ją śledziłam i tak dalej, oczywiście była to prawda, ale przecież się nie przyznam.
-Nie prawda ona kłamie.
-Ja kłamie? Ja? O nie kochana to ty kłamiesz i jesteś jakaś szurnięta. Psycholog by ci się przydał. - powiedziała, a policjant znowu zaczął nas uspokajać.
-Nie mam czasu na takie pierdoły, muszę zająć się ważniejszymi sprawami więc was wypuszczę, ale lepiej będzie jeżeli zadzwonią panie po kogoś aby po was przyjechał, żebyście się po drodze nie pozabijały.
Nie bardzo wiedziałam do kogo mam zadzwonić, Gathi jest na zajęciach więc nawet nie odbierze, a do Camss nie zadzwonię bo przecież zostawiłam jej ukochane auto na jakimś parkingu, zostaje więc tylko Kate.
*Camilla*
Harry dobijał się do mnie cały czas, ten debil nie rozumiał, że potrzebuje czasu szczególnie, że nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nigdy nikogo na prawdę nie kochałam, a jego chyba tak. Oczywiście przed dziewczynami udaję, że nic mi nie jest i gram twardą zawsze tak jest, nigdy nie płaczę nawet gdy jest naprawdę ciężko, ale teraz mam ochotę usiąść i rozpłakać się jak małe dziecko, oczywiście tego nie zrobię, jestem na to za dumna i nie dam się złamać jakiemuś kretynowi nawet takiemu słodkiemu i kochanemu jak Harry. Przez tego idiotę nawet pożyczyłam mojego kochanego Tutusia Annette, a nigdy tego nie robię bo jeszcze go rozbije, pobrudzi czy zostawi Bóg wie gdzie, a później o nim zapomni. O tym, że zerwaliśmy powiedziałam tylko Kate i Gathi bo Ann przez ostatnie dni była w swoim własnym świecie i nawet by nie ogarnęła o czym mówię, ale i tak nie powiedziałam im dlaczego zerwaliśmy, wiedzą tylko to, że już nie jesteśmy razem. Usłyszałam dzwonek do drzwi i wychyliłam się tylko przez próg mojego pokoju aby zobaczyć kto nas odwiedził, miałam nadzieję, że Kate otworzy i się nie przeliczyłam.
-Cześć Kate ja do Camilli. - usłyszałam i już wiedziałam, że to Harry wszędzie poznam ten głos, ale nie chciałam go widzieć.
-Domyślam się, ale niestety nie ma jej. - uff na szczęście go nie wpuściła.
-Przecież wiem, że jest proszę wpuść mnie chce z nią tylko pogadać.
-Ale na prawdę jej nie ma widzisz zabrała auto. Czy ty myślisz, że jeżeli zerwaliście to ona będzie siedzieć i rozpaczać za tobą. Przykro mi nie ten typ, a teraz żegnam. - zamknęła mu drzwi przed nosem. Szybko pobiegłam do okna aby zobaczyć co zrobi. Zdziwiłam się kiedy nie skierował się w stronę samochodu tylko do mojego okna.Stanął pod nim i zaczął się drzeć.
-Camilla proszę pogadaj ze mną, nie zostawiaj mnie tak. Kochanie wiem, że tam jesteś proszę cię. Miał taki smutny głos, a ja nie chciałam żeby się smucił, ale też nie chciałam mu tak szybko wszystkiego wybaczyć. Jednak postanowiłam wyjrzeć przez okno. Otworzyłam je i się wychyliłam.
-Nie drzyj tak mordy i spieprzaj stąd. - będę nieugięta.
-No a jednak jesteś w domu.Kłamczucha z tej Kate.
-Dla ciebie mnie nie ma i nie mów tak o mojej przyjaciółce palancie. - kiedy tak na niego patrzyłam miałam ochotę rzucić mu się na szyję wyglądał tak słodko i niewinne, ale niestety nie był niewinny za to słodkości mu nie brakowało.
-No dobrze przepraszam, ale proszę cię wróć do mnie.
-Niby dlaczego miałabym to zrobić, zraniłeś mnie. Podaj chociaż jeden konkretny i prawdziwy powód dla którego miałabym do ciebie wrócić.
-No bo ja cię kocham. - teraz stałam i patrzyłam się na niego jak wryta, nie spodziewałam się, że powie mi takie coś teraz moje serce już całkiem zmiękło, ale i tak nie mogłam tak szybko odpuścić więc powiedziałam żeby spieprzał i zamknęłam okno. Byłam zła i szczęśliwa jednocześnie,a przecież to takie sprzeczne uczucia, czuję się strasznie zmieszana jestem szczęśliwa bo chłopak którego kocham właśnie wyznał mi miłość, a zła za to że mu nie wybaczyłam, za to że nie przytuliłam go i nie powiedziałam tego samego sama już nie wiem. Jeszcze raz popatrzyłam przez okno, ale już go nie było, a mnie zrobiło się przykro. Walczyłam sama ze sobą już chciałam wziąć telefon i do niego zadzwonić kiedy do mojego pokoju wparowała Kate.
-Zbieraj się jedziemy na policję.
-Że co jak to na policję?
-Ann dzwoniła i powiedziała żebyśmy po nią przyjechały bo inaczej jej nie wypuszczą.
-Kurwa w co ona się znowu wpakowała? Mam tylko nadzieję, że moje kochane autko jest całe i zdrowe.
-Naprawdę? Co jest z tobą nie tak? Twoja przyjaciółka siedzi na komisariacie,a ty martwisz się o auto?
-Nie jest w szpitalu i chcą ja wypuścić więc na pewno nic wielkiego się nie stało, a co z moim ukochanym Tutusiem to nie wiem.
-Ehh no dobra chodźmy już. Chyba musimy pojechać autobusem.
-No i tak to się kończy jak komuś pożyczasz auto.
-No dobra skończ już jęczeć i chodź.
Poszłyśmy na przystanek, okazało się, że musimy czekać na autobus 20 minut, a do tego nie jechał on dokładnie koło komisariatu więc musimy wysiąść dwie ulice wcześniej a resztę przejść na nogach, ale czego się nie robi dla przyjaciół no i ukochanego autka. Przez całą drogę zastanawiałam się co takiego zrobiła Annette, ale mam nadzieję, że to rzeczywiście nic takiego bo mamy już wystarczająco dużo na głowie.
Gdy weszłyśmy do budynku panował tam leki gwar, ale szybko zobaczyłam Ann, która siedziała jak ciołek i bawiła się telefonem.
-Camilla? Kate? A co wy tu robicie? - obie odwróciłyśmy się słysząc nasze imiona.
-Zayn? - zdziwiłam się widząc go tu, czyżby Ann zadzwoniła i po niego, ale właściwie po co? - My przyjechałyśmy po Annette a ty?
-No to już wszystko rozumiem.
-To znaczy co?
-Ja tu przyjechałem po moją dziewczynę Perrie, pewnie znowu się biły czy coś takiego.
-Że co?! Jak to znowu? - powiedziała zdenerwowana Kate.
-Widzę, że Ann wam się nie przyznała. Ostatnio spotkały się w jakiejś kawiarni i się pobiły, ale tak właściwie to nawet nie bardzo wiem o co.
-O Boże, chodźmy do nich. Gdy podeszliśmy do nich żadna nawet na nas nie spojrzała pewnie było im wstyd i wcale się nie dziwię. Ann miała podbite oko i rozwaloną wargę, a ta Perrie rozcięty łuk brwiowy, obie miały potargane i trochę podarte ciuchy jednak patrząc na obie z łatwością można było stwierdzić, że to Perrie wygrała ponieważ była mniej poturbowana niż Annette.
-Co wy obie sobie myślałyście co? Kiedy zrozumiecie, że wasze zachowanie jest dziecinne i co najmniej chore? - powiedział Zayn.
-Ale to ona zaczęła. - powiedziała Perrie.
-Cicho być. Nie chce tu wysłuchiwać kto kogo pierwszy popchnął, szturchnął czy co tam jeszcze. Wiecie co chyba powinni was tu zamknąć na 24 to może byście trochę zmądrzały, bo inaczej to się chyba z wami nie da. Ja nie rozumiem jak dwie dorosłe kobiety mogą kurwa na środku chodnika się zacząć bić.
Zayn był konkretnie wkurwiony zresztą nie dziwię mu się bo ma racje obie zachowują się jak pięcio letnie dzieci kłócące się o zabawkę tylko tym razem jak się domyślam poszło o faceta, bo niby po co Annette miałaby się czepiać jakiejś Perrie, gdyby nie była dziewczyną Zayn'a.
-Dobra, Perrie wstawaj idziemy. Cześć dziewczyny.
-Cześć. - odpowiedziałyśmy chórkiem.
-No to teraz czas na mnie. - powiedziałam - Ja nie będę ci robić wywodów i takich tam, przynajmniej nie tutaj więc się nie martw nie ominie cię to, ale jak na razie chce tylko wiedzieć gdzie jest moje ukochane autko.
-No i właśnie dlatego nie zadzwoniłam do ciebie tylko do Kate. Emm no tak, więc twoje auto stoi na parkingu koło jakiegoś parku i problem w tym, że tak skupiłam się na tej suce, to znaczy Perrie, że nawet nie zdążyłam się dowiedzieć co to za park i nie mogę dokładnie stwierdzić gdzie znajduje się twoje auto. - już miałam coś powiedzieć, ale ta mnie wyprzedziła. - Ale zanim zaczniesz się na mnie wydzierać to pamiętaj, że po pierwsze to wina tej suki, a po drugie jesteśmy na posterunku policji. - no i się wkurzyłam.
-No przecież ja cię zabije za tą twoja głupotę i każdy sąd mnie uniewinni. Jak do chuja mogłaś zapomnieć koło jakiego parku go zostawiłaś, przecież w Londynie parków jest od cholery, a znając ciebie to trafiłaś na park na jakimś zadupiu.
-Proszę się uspokoić. - powiedziała jakaś policjantka.
-Jak mogę się uspokoić kiedy mój kochany samochodzik stoi na jakimś pierdolonym parkingu, a ja nawet nie wiem na którym. - zaczęłam się do niej drzeć, wiem że to policjantka, ale już nie wytrzymałam i musiałam się na kimś wyżyć niestety trafiło na nią, ale miałam to gdzieś, za dużo sprzecznych uczuć się we mnie kumulowało i nie mówię tu tylko o aucie.
-Przepraszam za koleżankę my już wychodzimy, do widzenia. Chodźcie. - Kate złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę drzwi, Annette podążyła w ślad za nami.
-Co jest z wami? Ty wszczynasz bójki w parku, a ty drzesz się na policjantkę ogarnijcie się trochę. Jedziemy do domu.
-Nie, nie, nie najpierw Annette łaskawie poszuka mojego auta i nie obchodzi mnie czy będzie jeździć po całym mieście czy może sobie przypomni co to za park był, ma go znaleźć.
Przez 3 godziny chodziłyśmy i jeździłyśmy po mieście, nogi już mi właziły nie powiem gdzie, ale wreszcie Annette przypomniała sobie mniej więcej gdzie był ten park i znalazłyśmy moje auto całe i zdrowe. Przysięgam, że nigdy więcej nie pożyczę go nikomu. Miałam już wsiadać kiedy na siedzeniu zobaczyłam dyktafon i aparat Kate co mnie dość zdziwiło.
-Ann co tu robi aparat i dyktafon?
-Emm no leży, a co ma robić. - jak zwykle udaje, że nie wie o co mi chodzi co mnie zawsze okropnie irytuje, nie lubię gdy ludzie tak sobie ze mną pogrywają mam wtedy ochotę przywalić tej osobie w twarz.
-Nie udawaj idiotki, po co ci ten dyktafon i aparat tylko szczerze, wiesz że i tak bardziej wściekła być nie mogę.
-No bo ja śledziłam Perrie, może jedźmy już do domu bo jestem zmęczona. - powiedziała to tak szybko, że ledwo ją zrozumiałam i musiałam przez chwilę przeanalizować jej słowa, ale szybko dotarło do mnie co powiedziała i zrobiła.
-Jak to ją śledziłaś? Co ty w ogóle sobie wyobrażałaś? - dałam jej chwilę na odpowiedź, ale ta nawet nie drgnęła ani nie wypowiedziała jednego słowa - No co? Teraz milczysz? Dziewczyno czy ty się czasem zastanawiasz co robisz, czy po prostu realizujesz wszystkie swoje bezmyślne plany? Co wymyślisz następnym razem co? Może będziemy musiały cię odwiedzać za kratami bo przyjdzie ci do głowy kolejny debilny pomysł co?
-Camss uspokój się przecież wiesz jaka ona jest. Najpierw zrobi później pomyśli. - powiedziała Kate i położyła mi rękę na ramieniu, chciała nie uspokoić, ale jej się nie udało bo ja rozkręcałam się coraz bardziej.
-No właśnie wiem jaka jest głupia i bezmyślna, a kiedyś przez te swoje pomysły jeszcze nas wpakuje w jakieś kłopoty.
-Skończyłaś już? - zapytała Ann na co tylko warknęłam ciche tak
- No to bardzo dobrze bo teraz ja mam tobie coś do powiedzenia. Mam cię już cholernie dość. Myślisz kurwa, że cały świat się kręci tylko wkoło twojego pierdolonego nosa? Wyobraź sobie, że kurwa nie. Jesteś zimną, popierdoloną suką bez uczuć. Zawsze miałaś wszystko podane pod nos, nie miałaś żadnych problemów, faceci lecieli do ciebie jak muchy z początku ci tego zazdrościłam, ale nie mogłam patrzeć jak każdego olewasz, a oni i tak wracają . Kurcze zawsze patrzyłaś tylko na siebie nie obchodzili cię inni i jak widać dalej nie obchodzą bo potrafisz drzeć na mnie tylko tą mordę. Nie widziałaś moich problemów, albo nie chciałaś ich widzieć. - Ann coraz bardziej się nakręcała, a ja czułam się coraz gorzej nigdy nie sądziłam, że tak o mnie myśli, emocje które zawsze tak mocno starałam się ukryć prawie ze mnie wyszły, nie brakowało dużo abym się rozpłakała a Annette jeszcze nie skończyła. - Zobaczysz kiedyś zostaniesz całkiem sama bez nikogo i wtedy zobaczysz jak to jest być samotnym. Nawet ten twój Harry cię zostawi gdy otworzą mu się oczy i zobaczy jaka jesteś naprawdę. Skończyłam, żegnam.
Annette odwróciła się i poszła przed siebie, a ja się rozpłakałam po raz pierwszy od kiedy sięgam pamięcią, wsiadłam do auta i oparłam się o kierownicę bo nie byłabym w stanie dłużej stać, a Kate nadal tkwiła w tej samej pozycji z szokiem i zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
*Zayn*
Gdy wyszliśmy z posterunku byłem nieźle wkurzony, Perrie jest farbowaną blondynką, a czasami zachowuje się jakby była naturalną, ale oczywiście i tak ją kocham nawet jeżeli czasem jej nie pojmuję. Nie odzywałem się jednak przez całą drogę tak jak i ona. Postanowiłem odwieźć ją do domu, a sam pojechać do Niall'a. Pod domem, Perrie zapytała czy wejdę, ale odmówiłem i o dziwo przeprosiła mnie za tą całą sytuację, oczywiście jej wybaczyłem, w końcu to moja dziewczyna, ale nie wszedłem do środka. Pożegnałem się z nią czule i pojechałem w stronę domu Niall'a, chciałem z nim pogadać.
Gdy dojechałem i poszedłem do drzwi miałem zamiar zapukać, ale usłyszałem śmiechy ze środka i wszedłem bez pukania. Nie fatygowałem się nawet żeby zdjąć buty tylko od razu skierowałem się do salonu skąd dochodziły głosy. Okazało się, że są tam Niall, Louis, harry i Liam. Nie powiem poczułem się trochę urażony, że nie powiedzieli mi nic, że się spotykają w końcu też należałem do paczki.
-A.co tu się dzieje? - zapytałem.
-Ooo, no i nasz Malik się zjawił. Też masz jakąś sprawę do obgadania? - spytał Niall.
-Jakbyś zgadł.
-No widzisz, wszyscy tu się zjawiali po kolei z jakąś sprawą brakowało tylko ciebie, ale ja nie wiem co ja matka Teresa z Kalkuty, że mam wam wszystkim pomóc?
-No jak wolisz, możesz być i matką Teresą.
-Więc z jakim problemem do nad przyszedłeś? - spytał Louis.
-Właśnie wracam z komisariatu. - ich miny były bezcenne ledwo powstrzymałem się aby nie wybuchnąć śmiechem. - Nie patrzcie tak, to nie mnie zgarnęli tylko Perrie i Annette. Nie uwierzycie co te wariatki zrobiły. Właściwie jak teraz o tym myślę to musiało to wyglądać komicznie. Mianowicie pobiły się na środku chodnika, nie wiem o co dokładnie poszło, ale one chyba nie są do końca normalne.
-No to nieźle pojechały i jak rozumiem ktoś wezwał policję? - zapytał Harry.
-No pewnie, to była jakaś bogata dzielnica więc wiesz ludzie jeszcze bardziej wyczuleni. Zobaczyli, że coś się dzieje i zadzwonili.
-No, dobra co jak co, ale tak na sucho to chyba gadać nie będziemy, a tu jeszcze Liam z taką dobrą wiadomością przybył to trzeba opić. - powiedział Niall i wyciągnął dwie flaszki i kieliszki.
-Jaką dobrą wiadomością?
-Eve się obudziła i od wczoraj nasz Liaś nic tylko cieszy ryjca. No patrzcie tylko na niego ja się jedynie dziwię, że jeszcze jakiegoś skurczu nie dostał czy coś takiego.
-Ha ha ha bardzo zabawne po prostu się cieszę, że moja przyjaciółka wreszcie obudziła się ze śpiączki. W pewnym momencie bałem się, że całkiem ją stracimy więc moja radość jest chyba uzasadniona.
-Tak przyjaciółka, jak mówisz o przyjaciółce to nie robisz takich maślanych oczu i nie siedzisz u niej codziennie po kilka godzin. - powiedział jak zwykle wszystko wiedzący Louis.
-No dobra, dobra lepiej mówcie co tam u was?
-U mnie na ten przykład wszystko układa się świetnie, przyszedłem tutaj tylko w roli osoby towarzyszącej, bo im więcej nas tym lepiej. - powiedział Lou.
-No, a ty Harry?
-Ja? Ja to mam przesrane. Znowu pokłóciłem się z Camillą, a w dodatku potłukła całą zastawę po prababci, nawet się nie przyznałem matce bo przecież by mnie zabiła.
-Nie martw się na pewno wszystko będzie dobrze. Kurwa gadam jak ckliwa ciota. - odezwał się Louis.
-Stary ty jesteś ckliwą ciotą. - powiedziałem i Lou rzucił się na mnie i zaczęliśmy się wyzywać. Później było jeszcze kilka takich sytuacji, ciągle się śmialiśmy, po 23 już wszyscy byliśmy zalani w trupa, a nasze rozmowy bardziej przypominały pijacki bełkot. Pierwszy zasnął Niall, a my oczywiście popisaliśmy mu całą twarz, później to samo stało się z Liam'em i Harry'm, a i wreszcie ja odpłynąłem i na pewno też zostałem ozdobiony.
_____________________________________________________________________________
Jak podoba wam się rozdział?
Ulubiona postać, moment?
Komentujcie ♥
Prosimy, aby każdy kto czyta skomentował ten rozdział,
chcemy wiedzieć ile was jest.
Hahahahaha jeblam "zostaw to jablko,banana se zjedz" haha lezka smiechu mi az poleciala :p
OdpowiedzUsuńCo do caleho rozdzialu to jest genialny,najbardziej mi sie spodobal moment hazzy i cam jak harry pod oknem jej krzyczal i wyznal ze ja kocha,kurde jak w romeo i juli! Romantycznie, jestem stu procentowa fanka ich dwoch. Chcialabym zeby sie pogodzili :) Choc z drugiej strony niech cam mu nie odpuszcza tak latwo,niech hazz o nia zawalczy :)
A ann...ehh niestety mnie juz wkurza, ta cala perrie, ann i zayn ugh.. nie wiem czemu ale jakos zaczela mnie ann irytowac xd
Rozdzial sie udal wam,jest genialny i czeka na nn! Musze wiedziec co z moimi hazz i cam *. *
Buziaki kochane xx ;*
Sorki za bledy,takie uroki pisania na tablecie ;/
@Motherfuuuckerr
Mam nadzieje że się pogodzą xD
OdpowiedzUsuńHazza taki romantic i waleczny haha :D
Nie no świetne <3 A Lou taki agresywny omg xDD
Ciesze się że wkońcu znalazłam czas na przeczytanie bo jest i bylo Warte
CUDOWNY <3
@Midgniht_MM
Nieźle wciąga :)
OdpowiedzUsuńŻyczę wam weny na pisanie i rozdziały dłuższe = lepsze
super gdyby pojawiały się częściej :) no ale to o de mnie nie zależy
jeszcze raz dużo weny, weny, i czasu na pisanie i jak byś cie mogły mnie informować o nowych rozdziałach będę wdzięczna xx @xdmysweetlovato
A waszych czytelników zapraszam równiż do siebie jeśli można :) http://my-love-is-mylife.blogspot.com/?m=1
UsuńNo dziewczyny nareszcie nowy rozdział :D Strasznie się cieszę, że go dodałyście, bo jest naprawdę super. Obie coraz bardziej się rozwijacie i to widać z rozdziału na rozdział. Było tutaj kilka fajnych wątków i akcji, które na dały całości niesamowity klimat. Czytało się wszystko świetnie. Tak płynnie i przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że szybko wrócicie z nowym rozdziałem :)
Całuje xx
Mi jak zwykle brakuje słów. Więc tak jak już wcześniej powiedziałam KOCHAM TWOJE BLOGI;)
OdpowiedzUsuń@PracticeDreamer
brak słów *.*
OdpowiedzUsuńŚwięty rozdział. Ja jak zwykle kibicuje Hazzie. Mam nadzieje że mu szybko wybaczy. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuń@MagdaPrzygoda