sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 12

*Agatha*

Czasami w naszym życiu są takie dni w których wspominamy co dotychczas się nam przydarzyło. Dzisiaj nastał ten dzień. Leżałam w moim ciepłym łóżku i mimowolnie się uśmiechałam przypominając sobie fragmenty z mojego życia. Nie mogę opisać słowami swojej radości z powodu że poznałam Niall'a. Nie jedna osoba mi go pewnie zazdrości. Jest przystojny, opiekuńczy i co najważniejsze ma dobre serce. Nie dawno wybraliśmy się do schroniska ze zwierzętami by zaopiekować się nimi i pomóc w sprawach finansowych zakładu. Mój chłopak bardzo lubi zwierzęta jednak nigdy żadnego nie miał więc postanowiłam że zrobię mu prezent i przy najbliższej okazji zaadoptuje mu psa. Tak, myślę że to będzie dobry pomysł. Najważniejszą rzeczą którą chcę widzieć jest jego uśmiech i to ja chcę sprawiać by się uśmiechał. Tak bardzo go kocham, że nie wyobrażam sobie życia bez niego. Wiem, że nikomu nie pozwoli mnie skrzywdzić i ja nie dopuszczę by jemu stała się jakakolwiek krzywda. Zadzwonię po niego i pojedziemy razem. Zastanawiam się tylko  czy york będzie dobrym zwierzakiem. Sięgnęłam po telefon z komody i wybrałam numer do blondaska. Po chwili odebrał.
-Cześć kochanie, co u Ciebie? -Spytał.
-Cześć Misiaczku, u mnie dobrze. Wpadłam na pewien pomysł ale to niespodzianka. Musimy pojechać w pewne miejsce.
-Co ty znowu wymyśliłaś? -Zachichotał.
-Zobaczysz, dasz radę przyjechać za godzinkę po mnie?-Mogłabym sobie rękę uciąć, że jeszcze nie wyszedł z łóżka. Zawsze się wyleguje do południa a ja go muszę budzić.
-Jasne, mogę być nawet wcześniej jeśli chcesz?
-Muszę się ubrać i w ogóle przygotować..
-Dla mnie zawsze wyglądasz pięknie.- Gdy to mówił na pewno się uśmiechnął.
-Dziękuję kochanie, za godzinę się widzimy. Kocham Cię.
-Też Cię kocham.-Odpowiedział.
-Ja bardziej.-Zaczęliśmy się kłócić kto kogo bardziej kocha.
-Przekonamy się. Pa Księżniczko.-Cmoknął do słuchawki a ja się rozłączyłam.
Odłożyłam telefon na miejsce i poszłam w kierunku szafy. Wyciągnęłam świeże ubrania i udałam się do łazienki. Poranna toaleta zajęła mi około 30 minut. Ubrałam się i zeszłam na dół. Nikogo nie było w salonie ani kuchni. Przecież już po jedenastej, dziwne. Przygotowałam sobie śniadanie i czekałam aż Niall przyjedzie. Zegarek wskazywał 11:54 i po chwili usłyszałam dźwięk dzwonka. Natychmiast wstałam z miejsca i udałam się w kierunku drzwi. Zobaczyłam mojego przystojniaka.
-Tęskniłem. -Powiedział i przysunął mnie do siebie składając na moich ustach słodki pocałunek.
-Ja też. -Wtuliłam się w jego tors.
-Gdzie chcesz pojechać? Hmm?-Spytał patrząc mi głęboko w oczy.
-Zaraz zobaczysz. -Zabrałam torebkę z półki i zamknęłam drzwi. Po 20 minutach byliśmy na miejscu.
-Przecież ostatnio tutaj byliśmy.-Powiedział zaciągając ręczny. Zaparkowaliśmy auto na tutejszym parkingu.
-Wiem o tym doskonale. -Cmoknęłam go w policzek. -Za 15 minut wracam.-Wysiadłam z auta i weszłam do budynku. Przywitałam się z Helen i opowiedziałam całą sytuację. Zaprowadziła mnie do pomieszczenia gdzie niedawno przywieźli nowe zwierzęta. Opowiadała mi bardzo dużo o nich. Niektóre wyglądały strasznie, musiały podjąć leczenie. Zatrzymała się i wskazała dłonią na malutkiego yorka. Był taki wesoły. Szczerzył do nas swoje białe kły i merdał ogonem. Jego sierść była czarnobrązowa. Helen wyciągnęła go z klatki i położyła na moich rękach. Zaczęłam go głaskać. Miał tak mięciutką sierść.
-Jest świetny, biorę go! -Powiedziałam uśmiechnięta.
-Bardzo dobry wybór. Muszę go dać Steve'owi żeby przygotował go do podróży. A my w tym czasie chodźmy do biura załatwić wszelkie formalności.
-Oczywiście. -Oddałam go szatynowi i udałam się do biura. Musiałam podpisać dokumenty i wybrać artykuły do utrzymania psa w odpowiednich warunkach. Miski, koce itp. Do pomieszczenia wszedł ponownie Steve informując że wszystko jest już gotowe i zapakowane. Mój telefon zaczął wibrować. Zwinnym ruchem wyciągnęłam go z kieszeni spodni nie patrząc kto dzwoni przyłożyłam go do ucha.
-Skarbie ile mam jeszcze czekać? Może Ci pomoc?-Usłyszałam głos Niall'a.
-Właściwie to już wychodzę tyko musisz pomoc zabrać mi rzeczy do auta jestem w biurze Helen. Czekam na Ciebie. Buziaki. -Nie czekałam na odpowiedź tylko się rozłączyłam i ponownie schowałam telefon do kieszeni spodni. Po kilku minutach zobaczyłam mojego chłopaka. Przywitał się z kierowniczką zakładu i podszedł do mnie.
-Coś ty wymyśliła, hmm?-Spytał zawężając brwi.
-Nic takiego, idź ze Stevem i zabierz rzeczy do auta za chwilę do Ciebie dołączę. -Pocałowałam go w policzek na co puścił mi oczko i wyszedł do pomieszczenia z przygotowanymi rzeczami. Zapłaciłam odpowiednią kwotę, pożegnałam się z pracownikami, ruszyłam w stronę wyjścia. Niall czekał oparty o maskę auta. Gdy mnie zauważył od razu otworzył mi drzwi bym weszła do środka, zapięłam pasy i usadowiłam się wygodnie na siedzeniu.
-Po co Ci ten pies? -Spytał wystukując palcami rytm piosenek The Eagles. Myślałam że jest bardziej inteligentny i będzie wiedział że to prezent dla niego.
-Pomyśl do czego potrzebny jest pies? Proste, żeby się nim opiekować. Daj mi go. -Niall wysiadł z auta i udał się na tylne siedzenie by przynieść mi psinkę.
-Trzymaj Skarbie. -Zaczęłam cmokać i głaskać to maleństwo. Blondyn tylko się mi przyglądał.
-Jak ją nazwiemy? -Spytałam robiąc głupie miny co mam w zwyczaju.
-To chyba nie my powinniśmy ją nazwać, tylko dziewczyny. To one się będą nią zajmować. -Wzruszył ramionami.
-Żartujesz sobie prawda?-Totalnie mnie zatkało. Przecież York był dla niego.
-Niby dlaczego mam żartować? To wasz nowy nabytek.-Powiedział bardzo poważnie.
-Niall to nie jest pies dla nas.-Spuściłam wzrok na swoje paznokcie, które w tym momencie wydały się być bardzo interesujące. Lakier mi po raz kolejny odprysnął a to jest naprawdę wkurzające.
-A dla kogo kochanie? Przecież nie dla mnie. -Nie odzywałam się. Było mi przykro. Chciałam mu sprawić przyjemność dając mu prezent. A tu taki wał i jest niezadowolony.
-Chyba nie chcesz powiedzieć, że ta suczka jest dla mnie? Jak ty to sobie wyobrażasz? Ja, dorosły facet będę się bujał po mieście z małym Yorkiem w różowym ubranku ze spineczka na sierści? Może jeszcze mam mieć różową smycz?-Zaśmiał się żałośnie. On mnie po prostu wyśmiał!
-To wcale nie jest śmieszne. Smycz jest niebieska. Ubranko możesz zawsze zmienić na inny kolor. -Burknęłam.
-Czyli naprawdę ta psina jest dla mnie? -Złapał mnie za podbródek bym na niego spojrzała. Pokiwałam twierdząco głową. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek i zabrał suczkę z moich kolan.
-Więc, muszę Cię jakoś nazwać. Może Cindy? Co ty na to?-Spytał mnie.
-Jak dla mnie brzmi świetnie. Jeśli nie chcesz, możemy ją oddać albo wymienić na jakąś inną rasę.
-Nie. Jest urocza. -Cindy zaczęła, się do niego łasić i merdać ogonem.
-Jesteś najukochańszym chłopakiem na świecie! -Krzyknęłam i oparłam się o jego ramię.
-Przepraszam, jeśli w jakikolwiek sposób poczułaś się urażona moją reakcją. Nie byłem po prostu przygotowany na posiadanie zwierzęcia.-Pocałował mnie w głowę.
-Było mi trochę przykro ale jest już ok. Bardzo Cię kocham. -Szepnęłam.
-Ja Ciebie też kocham, ale będziesz musiała się teraz mną dzielić razem z Cindy. Mrr i to jej seksowne futerko. -Powiedział złośliwie.
-Nialler!-Krzyknęłam i oboje zaczęliśmy się śmiać. -Jedźmy już.
W trakcie podróży do domu bawiłam się z Cindy i głaskałam jej milutkie futerko. Byłam z siebie zadowolona, mimo że pierwsza reakcja na wiadomość o nowym członku naszego związku była dosyć nie miła. Widziałam jak blondynowi tak naprawdę spodobał się prezent i zauroczył się Cindy podobnie jak i ja. Będzie bardzo dobrym właścicielem i opiekunem. Jeśli się sprawdzi dobrze w tej roli będziemy rozmawiać o wspólnym życiu jako małżeństwo i postaramy się o małego Horan'a i wspólny dom. Na razie jesteśmy młodzi i musimy się wyszaleć. 
Z rozmyślań wyrwały mnie dzikie ruchy Niall'a na siedzeniu. 
-Owsiki masz?-Spytałam rechocząc się jak żaba.
-Dzwoni mi telefon. Możesz go łaskawie wyciągnąć.-Powiedział zdenerwowany nie odrywając wzroku z drogi.
-Osa Cię w tyłek użądliła?-Warknęłam i sięgnęłam do kieszeni jego spodni, co było nie lada wyczynem gdyż były cholernie wąskie. 
-Nie lubię gdy ktoś dzwoni jak prowadzę, przepraszam.-Posłał mi zmartwione spojrzenie.
Spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił Liam. Przyłożyłam telefon do ucha i usłyszałam jego roztargniony głos.
-Nialler idioto, czy możesz kiedykolwiek na czas odebrać telefon kiedy do Ciebie dzwonię-?-Krzyknął tak głośno, że myślałam że bębenki w uszach mi popękają.
-Tak, Liam mi też Cię miło usłyszeć. Niall nie może w tej chwili rozmawiać bo prowadzi auto. Coś przekazać?
-Gathi? Ja.. um przepraszam. Nie wiedziałem, że odbierzesz. -Był zakłopotany co było bynajmniej śmieszne.
-Spoko Liaś, nie tłumacz się.
-Tak czy inaczej jest mi głupio. Mam dobre wiadomości. Eve powoli porusza palcami. To znak, że za niedługo może się wybudzić. Przyjedziecie do kliniki?-Teraz jego głos był pełen radości.
-Świetna wiadomość już zawracamy i jedziemy do niej! Do zobaczenia!-Krzyknęłam z radości.
-Czekam na was.-Rozłączyłam się i odłożyłam komórkę do mojej torebki.
-Zawracaj, musimy jechać do Eve. Powinna się już wybudzić. Poruszyła dziś palcami. Tak się cieszę!-Cmoknęłam go w policzek na co natychmiast gwałtownie zawrócił a Cindy zaskomlała zdziwiona takim ruchem. Nie mogę opisać swojej radości z tego, że moja przyjaciółka po kilku tygodniach nareszcie się wybudza. To jest coś niesamowitego. Teraz musimy być z nią jeszcze bardziej blisko niż kiedykolwiek. Musimy jej pomagać i nie możemy dopuścić by cokolwiek podobnego miało jeszcze miejsce. Po 10 minutach jazdy znaleźliśmy się pod kliniką.


*Eve*

Moja podświadomość wszystko odczuwa i słyszy wszystko idealnie. Czuję obecność tych wszystkich osób co przychodzą do mnie w odwiedziny. Słyszę każdy ich najdrobniejszy szept. Nawet jeśli chcę im odpowiedzieć na zadawane mi pytania, nie mogę a to dlatego że jestem w tej cholernej śpiączce. Dziewczyny zmieniają się z chłopakami,  tak że zawsze ktoś przy mnie jest. Zaskoczyła mnie wizyta moich rodziców, naprawdę się ich tutaj nie spodziewałam. Nie byłam nigdy przykładną córką ale oni też nie są tacy perfekcyjni. Kompletnie mnie nie rozumieli i pewnie jest tak do dzisiaj i już tak pozostanie na zawsze. Mówią że ludzie się zmieniają, jednak ja w to nie wierzę. Ich wizyty u mnie nie były długie. Trwały około 10 minut. Nic do mnie praktycznie nie mówili tylko kłócili się między sobą. Jakby nie mogli choć przez moment odpuścić. Matka ma taki charakter, że zawsze odpowiada na głupie odzywki ojca. Jedno drugiemu nie popuści. Zaczyna się na głupim haśle, a kończy wielką awanturą. Cieszę się że gdy skończyłam 17 lat,   mogłam wyprowadzić się z tego wariatkowa, zwanego domem rodzinnym. W szkole poznałam czwórkę moich najlepszych przyjaciółek. Agatha to typowa romantyczka, jeśli się w kimś zakocha to na zabój. Co widać po jej związku z Niall'em. Lepiej nie mogła trafić. Camilla jest totalnym przeciwieństwem Gathi. Jest podobna z charakteru do mnie. Boi się okazywać swoje uczucia. Udaje że jest twarda, ale w łatwy sposób można ją złamać. Często w dwójkę sobie dogadujemy, właściwie dogadywałyśmy. Teraz jest inaczej, leżę przykuta do łóżka. Ostatnimi czasy, gdy była tutaj z Harry'm wyczułam, że jest coś nie tak. Ale to mogą być tylko moje głupie przypuszczenia, prawda? Jednak wierzę, że wszystko między tą dwójką jest w jak najlepszym porządku. Przechodząc dalej do opisu moich krejzolek. Kate jest bardzo poukładana i robi zajebiste jedzenie. Ahh zjadłabym jakieś jej pyszne żarełko. Kurczak w panierce, czy nawet najzwyklejsza kanapka. A tak to jestem karmiona jakimś chłamem dożylnie. Za to będę perfekcyjnie chuda. Hehe może śpiączka to nic wielkiego i pomoże mi zejść trochę z mojego tłustego cielska. Wracając do niej to ma zawsze tak świetne riposty, że może gasić nimi światło. Nie jest też za kolorowo u niej w domu. Ojciec pijak, matka praktycznie zawsze ciężko przestraszona poczynaniami swojego męża. Naprawdę nic przyjemnego. Na koniec zostaje Annette. Z nią nie jestem dosyć zżyta jak z pozostałymi. Może dlatego, że poznałam ją później i niepotrzebnie wpycha nos w nie swoje sprawy? Pewnie to jest przyczyną. Jej rodzice zginęli w wypadku, co jest naprawdę przykre i za każdym razem kiedy sobie o nich przypomni, bądź cokolwiek stanie się nie po jej myśli zamyka się w czterech ścianach i się tnie. Serio, nie wiem co jej to daje. Chyba coraz więcej blizn tylko, które zostawiają ślad na jej psychice i ciele. Przychodzi tu praktycznie codzienne, opowiada o planach pozbycia się tej całej Perrie, dziewczyny tego przystojniaka Zayn'a. Nie wiem po co chce ingerować w ich związek, jeśli są ze sobą szczęśliwi. Mimo tego jak bardzo wkurwiająca potrafi być, kocham ją jak siostrę.
Usłyszałam hałas skrzypiących drzwi. Jeszcze dziś do mnie nikt nie przychodził, oprócz tych wrednych pielęgniarek, które sprawdzały mój stan zdrowotny. Szmer przysuwającego krzesła był irytujący, jednak przestał być w momencie, kiedy poczułam jego usta przy swoim uchu. Wplótł palce między moje i pocierał przyjemnie moje knykcie, co było dosyć przyjemne. Kim była ta osoba? Nie kto inny jak Liam. Troskliwy Liam Payne. Przychodził tu codziennie z kwiatami, które z pewnością były przepiękne. Nie mogłam ich niestety zobaczyć, ale za to doskonale czułam ich zapach, podobnie jak zapach jego wody kolońskiej.
-Witaj piękna. -Nareszcie usłyszałam jego anielski głos. Chciałam dać mu jakiś znak, że go słyszę, czuję. Jednak nie mogłam. Moje serce i rozum chciało, lecz ciało nie.
-Mam nadzieję, że mnie słyszysz i spodobały Ci się te herbaciane róże, które tak bardzo uwielbiasz, wnioskując po rozmowie z dziewczynami. -Zaśmiał się, ściskając bardziej moją dłoń. Bardzo uwielbiałam ten kolor róż, sama nie wiem dlaczego.
-Tak bardzo bym chciał byś wiedziała co do Ciebie czuję. Jest to najprawdziwsze uczucie jakim kogokolwiek dążę. Boję się, że odrzucisz moje uczucia, czego bym nie zniósł. Mogłem jakoś zaradzić tej całej sytuacji. Wyczuć, że coś jest nie tak. Ochronić Cię przed Nick'iem. Ale nie zrobiłem nic, czego nie mogę sobie wybaczyć. -Zaciągnął się powietrzem. Czy on płakał? Nie, Liam nie płacz.
-Proszę, daj mi jakiś znak, że mnie słyszysz. -Tak bardzo bym go chciała przytulić. Jest naprawdę dla mnie ważny. Przychodził tu codziennie. Ludzie w śpiączce tak mają. Słyszą i czują wszystko.
-Jesteś taka piękna. Obiecuję, że już nikt Cię nie skrzywdzi. Będę się Tobą opiekować, zawsze. -Pogłaskał mnie po głowie. Moja chęć dania mu jakiegokolwiek znaku była przeogromna. Zebrałam w sobie wszystkie siły i wytężyłam do maksimum moje zmysły. Próbowałam poruszać palcem u dłoni. Nie wychodziło mi to choć starałam się jak tylko mogłam. Liam przez ten czas opowiadał co się dzieje na świecie, żebym miała jakieś poczucie czasu. Puścił moją dłoń wpierw ją całując i wstał z miejsca. Już prawie udawało mi się poruszać a on nagle musiał wstać. Liam, proszę usiądź na swoim seksownym tyłku!
-Dzisiaj powinni przyjść Twoi rodzice. Powiedzieli, że zadzwonią jak będą w drodze, ale coś im się chyba do Ciebie nie śpieszy. Nie przejmuj się nimi. Ważne, że my przychodzimy i będziemy przychodzić dopóki się nie wybudzisz. Oczywiście będziemy spędzać ze sobą dużo czasu. Obiecuję, że jak wszystko będzie z Tobą już w porządku, zabiorę Cię na romantyczną kolację. -Zaśmiał się uroczo i znów ścisnął moją dłoń. Eve to jest ten moment. Musisz dać radę. Postaraj się jak tylko potrafisz i poruszaj palcem. Liam pocierał moją dłoń i policzek. Teraz, muszę dać radę. Delikatnie poruszałam palcem. Nareszcie mi się udało!
-Czy ty się poruszyłaś dłonią? Zrób to jeszcze raz, proszę. Będę jeszcze bardziej pewny. -Jego zaskoczenie było nie do opisania. Ponownie poruszyłam kciukiem.
-Nie wierzę, znowu to zrobiłaś! Muszę koniecznie zawołać lekarza!-Wykrzyknął i pocałował mnie w czoło. Następnie wyszedł z sali jak poparzony. Po kilku minutach wrócił wraz z lekarzem i pielęgniarką. Skakali wokół mnie jak jakieś małpy. Sprawdzali bicie serca i tą całą aparaturę. Trwało to chyba z jakieś dobre pół godziny. Liam został wyproszony z sali, gdyż co chwilę pytał się doktora co ze mną. Był cholernie opiekuńczy, a ktoś taki jest mi jak najbardziej potrzebny, nie to co Nick. Przez jego głupie narkotyki się tu znalazłam, nie chcę mieć już z nim nic wspólnego. Usłyszałam rozmowę doktora z pielęgniarką. Tłumaczył, że wszystkie moje narządy pracują w jak najlepszym porządku, a rana po nie udanym zabiegu jest już praktycznie zagojona. Za kilka dni powinnam w pełni się wybudzić. P
onownie do sali ktoś wszedł. Po pierwszych wypowiedzianych słowach mogłam wywnioskować, że przyszli w odwiedziny Niall wraz Gathi. Podeszli do mnie i zaczęli mnie ściskać. Usiedli prawdopodobnie na szpitalnych krzesłach, zaś Liam kurczowo trzymał moją dłoń usadawiając się na moim łóżku. Miałam bardzo wytężony zmysł słuchu i węchu. Stąd te wszystkie moje przypuszczenia co do ich wykonywanych czynności. Śmiali się i rozmawiali nie tylko między sobą, ale też mówili do mnie. Gathi jak to ona, musiała porozpowiadać moje głupie wpadki, które popełniłam w czasie naszej znajomości. Gdybym mogła przyjebałabym jej poduszką za to, że mnie upokarza. Mam nadzieję, że zamknie swoją jadaczkę a chłopaki nie będą tego rozpamiętywać, kiedy będę już w pełni sił.

*Harry*

Siedziałem samotnie w salonie i rozmyślałem o mojej byłej dziewczynie, Kim. Dlaczego miałbym myśleć o swojej ex? Odpowiedź jest prosta. Jakiś tydzień temu ponownie zaczęła odgrywać w moim życiu ważną rolę, a to dlatego że znów ją spotkałem. Szedłem ulicami Londynu, wracając z randki, na której byłem ze swoją obecną dziewczyną. Dostrzegłem tą piękną brunetkę. Jej cudownie długie nogi i jej luzacki styl ubierania zawsze doprowadzał mnie do szału. Podszedłem do niej z nutą niepewności i zacząłem swoją gadkę-szmatkę. Zwężyła swoje oczy do minimum i przyglądała mi się zawzięcie. Dopiero po chwili rozpoznała we mnie swojego byłego chłopaka i przyciągnęła do uścisku, który oczywiście odwzajemniłem. Bo jakby inaczej? Wymieniliśmy ze sobą kilka zdań i zaproponowałem aby się spotkać w jakimś zacisznym miejscu. Bez wahania się zgodziła. Musiała już się zbierać, gdy jej autobus nadjechał. Rzuciła mi krótkie pa i pocałowała w policzek. Zostawiając pewnie na nim ślad swojej krwistej szminki, która zawsze mnie pociągała. Wróciłem już na spokojnie do swojego mieszkania. Nie mogłem zasnąć. Ciągle o niej myślałem. Co by teraz było z nami, gdyby nie zdradziła mnie z tym chujem, Rickiem. Byliśmy ze sobą dosyć długo, aż półtora roku. Myślałem, że to dziewczyna moich marzeń, że z nią spędzę resztę życia. A ona puszcza takiego wała i mnie zdradza. Bez zawahania z nią zerwałem. Nie chciałem jej znać. Przepraszała mnie mówiąc, że to wina alkoholu wymieszanego z dragami. Jej tłumaczenia nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Bo co to za mężczyzna, któremu kobieta przyprawia rogi za jego plecami? Żaden. Wydaje mi się, że się zmieniła a ja dojrzałem. Sięgnąłem myślami do mojej obecnej dziewczyny. Naprawdę byłem w niej po uszy zakochany. Była dla mnie idealna. Troszczyła się o mnie a ja o nią. Bardzo rzadko się sprzeczaliśmy, a nawet jeśli to o jakieś błahostki. Można rzec, że jesteśmy sobie przeznaczeni, jednak gdy pojawiła się Kim wszystko tak jakby się zmieniło. Nie było już między nami tej bliskości. Ciągle chodziłem zdenerwowany bo tak bardzo chciałem spotkać się z Kim, że zapomniałem iż jestem w związku. Camilla pytała się czy wszystko w porządku a ja unikałem tego tematu i wychodziłem z pomieszczenia. Kiedy po kilku dniach zadzwoniła moja była, czułem się jakbym wygrał szóstkę w totka. Natychmiast ustaliliśmy godzinę spotkania i z uśmiechem na twarzy udałem się do przytulnej kawiarni, do której kiedyś przychodziliśmy. Kim jak zawsze się spóźniała, ale to jak przyszła seksownie ubrana, wynagrodziło mi czekanie na nią. Znów miała krwistą szminkę na ustach. Czarne, obcisłe spodnie podkreślały jej jędrny tyłeczek, a granatowa bluzka z dość dużym dekoltem jej sporych rozmiarów biust. Odsunąłem jej krzesło, jak prawdziwy dżentelmen i zasiedliśmy przy stoliku. Wspominaliśmy stare czasy. Wspólne imprezy, wyjazdy ze znajomymi. Czułem się jak za dawnych lat. Przyjemnie się nam rozmawiało. Prawie zapomniałem o tym, że mnie zdradziła. Ja.. Ja ją chyba nadal kocham. Kim spytała, czy moglibyśmy dać sobie jeszcze jedną szansę. Nie wspominałem jej nic, że mam dziewczynę. Powiedziałem, że muszę to przemyśleć. Kiedy splotła nasze dłonie i popatrzyła głęboko w moje oczy, wiedziałem czego chciała. I to jej przejechanie językiem po dolnej wardze. Chciała się ze mną przespać, a ja nie miałem nic przeciwko, żeby to zrobić w tutejszej toalecie. Nie było to dla mnie żadną przeszkodą. Jednak kiedy zadzwoniła jej komórka, wstałem jak otępiały. Co ja do cholery chciałem zrobić? Chciałem przespać się z moją byłą, po tym jak mnie zdradziła. Przecież postąpiłbym tak samo jak ona ze mną. Jakbym spojrzał w oczy Camss? Jestem cholernie nie odpowiedzialnym chujem! Natychmiast zapłaciłem rachunek i pożegnałem się z Kim mówiąc, że coś mi ważnego wypadło. Pytała, czy jeszcze się zobaczymy, ale nie odpowiedziałem. Wsiadłem do auta i jak najszybciej chciałem się dostać do domu. Byłem cały roztrzęsiony. Jak mogłem coś takiego zrobić Camilli i sobie. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk dzwonka. Nikogo po za mną nie było w domu więc poszedłem otworzyć.
-Co ty tu robisz, kochanie? -Spytałem kiedy w drzwiach zastałem swoją dziewczynę. Chciałem ją przytulić i pocałować na przywitanie ale mnie zwyczajnie olała, co nie było zbyt miłe. Czy ona coś podejrzewa? Mam nadzieję że nie. Udała się w kierunku kuchni i oparła się o blat kuchenny.
-Masz mi coś do powiedzenia?-Założyła ręce na piersi wyczekując odpowiedzi. Zbliżyłem się do niej przyciskając jej ciało do swojego. Zacząłem składać mokre pocałunki na jej szyi.
-Hmm oprócz tego, że Cię kocham to chyba nic takiego. -Szepnąłem jej do ucha, nie odwzajemniała moich gestów.
-Skoro mnie kochasz to dlaczego spotykasz się z inną?-Automatycznie serce podskoczyło mi do gardła.
-Nie wiem o co Ci chodzi. -Podszedłem do zlewu by nalać zimnej wody. Zaschło mi w gardle z tego wszystkiego.
-Nie wiesz o co mi chodzi, Harry? Kurwa, nie okłamuj mnie! -Krzyknęła a jej oczy były zaszklone. Chwyciła szklankę, którą właśnie odstawiłem do zlewu i rzuciła nią o podłogę w wyniku czego się rozbiła.
-Zwariowałaś? Całkiem Ci już odbiło? Przychodzisz, wydzierasz się w moim domu i na dodatek tłuczesz moje naczynia, bo sobie coś ubzdurałaś. Idź się lecz, dziewczyno! -Krzyknąłem, czego od razu pożałowałem. Wymierzyła mi siarczystego plaskacza w policzek. Po chwili zaczęła wyrzucać z szafek moje naczynia. Zaczynając od talerzy mojej prababci. Matka mnie zajebie.
-Co robiłeś ostatnio w Golden Caffe
? -Spytała, gdy chwyciłem ją za ramiona.
-Skąd wiesz, że tam byłem? Śledzisz mnie?
-Wracałam z pracy, bo po mnie nie przyjechałeś. Przechodziłam tamtędy i zobaczyłam Ciebie z jakąś wywłoką. Trzymaliście się za ręce, patrzyłeś na nią w taki sposób, jakbyś miał zaraz ją przepieprzyć! -Rozpłakała się. Zrobiło mi się cholernie głupio. -Czekałam na wyjaśnienia, ale się nie doczekałam. Byłeś na mnie w chuj zły a ja nie wiedziałam dlaczego.-Powiedziała przez łzy, jej makijaż był cały rozmazany.
-To nie tak jak myślisz. Ja kocham tylko Ciebie. Nikogo więcej. -Chciałem ją przytulić, ale mnie odepchnęła.
-Kim ona jest!? Przespałeś się z nią!?-Zaczęła zadawać pytania.
-To moja była, Kim. Nie przespałem, ale w pewnej chwili miałem taki zamiar. -Camss rozszerzyła swoje oczy do maksimum. Nie chciałem jej okłamywać. Powinna wiedzieć.
-Chciałeś się z nią przespać!? Kurwa! Jak mogłeś!?
-Nie zrobiłem tego, rozumiesz? Za bardzo Cię kocham!
-Gratulacje! Wystarczy, że o tym pomyślałeś! Zniszczyłeś to wszystko! Obiecałeś że mnie nie skrzywdzisz! -Wkurzyła się i to na maksa.
-Przepraszam, naprawdę nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło. Nie byłem sobą.
-W dupę sobie wsadź te przeprosiny! Nie wiem czy warto to jeszcze wszystko ratować..
-Chyba nie chcesz mnie zostawić!?-Nie, to nie może być prawda.
-Muszę sobie to wszystko przemyśleć. Na razie się do mnie nie zbliżaj. -Styles, kurwa! Zrób coś! Inaczej stracisz ją na zawsze- mówił głos w mojej głowie.
-Proszę, nie zostawiaj mnie..Kocham Cię! -Krzyknąłem, ale ona zdążyła już wyjść. Miałem ochotę coś rozpierdolić a najlepiej siebie, za to że jestem takim idiotą. Nie potrafię docenić tego co mam. Wziąłem do ręki szklankę i rzuciłem nią o ścianę, tak że rozbiła się na milion kawałków podobnie jak moje serce. Ja naprawdę ją kocham! Zsunąłem się na podłogę. Podparłem ręce na kolanach, skulając się w kłębek. Schowałem twarz w dłonie i najzwyczajniej w świecie się rozpłakałem. Co ja do cholery najlepszego zrobiłem? Straciłem ją i nie wiem czy kiedykolwiek odzyskam. Moje życie bez niej nie ma jakiegokolwiek sensu..



*Louis*

Siedziałem w aucie i wystukiwałem palcami o kierownicę rytm mojej ulubionej piosenki The Fray - Look After You, która rozbrzmiewała z radia samochodowego. Czekałem aż Marcel skończy swoją pracę i razem pojedziemy do niego. Pierwsza opcja nie wypaliła, gdyż mieliśmy jechać do mnie lecz mama mnie ostrzegła, że ojciec kończy dzisiaj wcześniej pracę i nie będzie to zbyt dobry pomysł. Nawet nie chcę wiedzieć jakby mógł zareagować na wieść o tym że łączy mnie coś z Marcelem. Pewnie wysłalby mnie do psychiatryka, żebym wyleczył się z homoseksualizmu. Według niego to choroba, co bardzo mnie śmieszy gdy tylko o tym mówi. Nie może zrozumieć tego, że istnieje miłość między osobami tej samej płci. W dzisiejszych czasach to przecież coś normalnego. Zawsze sobie powtarzam, że nie liczy się płeć tylko uczucie jakim się darzą. Usłyszałem pukanie w szybę, natychmiast otworzyłem drzwi. Marcel wspiął się do auta i pocałował mnie w policzek na przywitanie.
-Jak Ci minął dzień?-Spytałem odpalając silnik, następnie wyjeżdżając z parkingu.
-W sumie dobrze. Nie miałem dzisiaj dużo pracy. Nawet Jonny się na mnie nie wydzierał. Oops. -Zasłonił swoje usta dłonią.
-Spokojnie, nie przeszkadza mi to.-Puściłem mu oczko.
-Nie powinienem mówić po imieniu, przecież to Twój ojciec. Należy mu się jakiś szacunek. -Zaczął się tłumaczyć, co mnie rozśmieszyło.
-Nie przeżywaj. To jedziemy do Ciebie, tak?-Spytałem dla pewności i żeby rozluźnić trochę atmosferę. Marcel kiwnął twierdząco głową a ja zacząłem opowiadać mu o swoim dzisiejszym dniu jak go spędziłem. Wymyślałem jakieś zabawne historyjki z których uroczo się śmiał. Po dwudziestu minutach znaleźliśmy się pod posiadłością Stylesów. Marcelek zadzwonił dzwonkiem z nadzieją, że Harry jest w domu i nam otworzy, ponieważ sam zapodział gdzieś swoje klucze. Loczek nie otwierał więc weszliśmy do środka przez otwarty garaż. Mogło się wydawać, że nikogo nie było w środku ale gdy weszliśmy do kuchni moje serce zaczęło gwałtownie bić. Oto mój przyjaciel, Harry siedział skulony na podłodze a wokół niego pełno szkła. Jego ręka była owinięta bandażem, który zamiast być biały, był czerwony od krwi. Pewnie dlatego, że chciał zebrać rozbite szkło.
-Harry, co się stało?-Spytałem i natychmiast do niego podszedłem. Spojrzał na mnie swoimi zapłakanymi oczami.
-Zostawiła mnie. -Szepnął i ponownie schował swoją twarz w dłonie.
-Camilla Cię zostawiła? Tak po prostu? Co odjebałeś?-Czekałem na odpowiedź.
-To ja pójdę po apteczkę. Trzeba mu opatrzyć rękę. -Powiedział Marcel i udał się do łazienki.
-Dlaczego Cię zostawiła?-Ponownie zapytałem.
-Nie wiem, nie interesuj się. -Wstał z miejsca i już chciał wyjść ale mu przeszkodziłem łapiąc za ramię.
-Jestem Twoim przyjacielem i chcę Ci pomóc więc łaskawie mi odpowiedz do cholery, co się stało?-Harry spojrzał na mnie zezłoszczony i wyrwał się. Podszedł do zlewu i nalał sobie wody, w międzyczasie Marcel przyniósł apteczkę.
-Daj Harry tę dłoń, musimy ją opatrzyć żeby nie wdało się zakażenie czy jeszcze coś gorszego. -Powiedział a loczek udawał że go nie słyszy.
-Marcel ma rację. Możesz mieć jeszcze szkło w dłoni. Ja tu jakoś ogarnę cały ten burdel.-Zacząłem szukać zmiotki.

-Nie potrzebuję niczyjej pomocy! Zostawcie mnie samego!-Krzyknął i rzucił szklanką o ścianę.
-Zamknij się idioto. Najpierw załamany Liam teraz ty. Czy wy do kurwy oszaleliście?-Zezłościłem się. Ja do niego z pomocą a ten krzyczy. Oszaleć można! Jednak ciężko być najstarszym w swojej paczce. 
-Słuchaj, weź pojedź po jakiś alkohol. Piwa i wódkę kup najlepiej. Musimy się zresetować.-Wytłumaczyłem Marcelowi a on bez zastanowienia wziął moje kluczyki i  pojechał do sklepu. 
-A ty weź się ogarnij idioto, bo użalając się nad sobą na pewno jej nie odzyskasz. Daj opatrzę Ci tą zakrwawioną rękę.-Harry bez zbędnych słów podał mi dłoń a ja jak najszybciej ją zdezynfekowałem i owinąłem świeżym bandażem. Loczek poszedł wziąć relaksujący prysznic a ja posprzątałem rozbite szkło. Powinni mi za to zapłacić bo obyło się bez mojego skaleczenia. Po dobrych piętnastu minutach przyjechał z powrotem Marcel obładowany reklamówkami pełnymi alkoholu i chipsów. Rozsypał wszystko do misek i zaniósł do salonu. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Za niedługo dołączył do nas Hazz. 
-Opowiedz w całości o co poszło. Spróbujemy Ci jakoś pomóc ją odzyskać. Dobrze wiemy jak ważna jest dla Ciebie. Tylko ona potrafi Cię jakoś ogarnąć. A więc słuchamy.-Popatrzyłem wraz z Marcelem na loczka i czekaliśmy na wyjaśnienia.
-Nie będę przy nim mówił.-Odpowiedział krótko i wskazał na Marcusia.
-Daj sobie pomóc. Dopóki ja tu siedzę on też tu będzie.-Powiedziałem tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Kurwa, no dobra.-Pokręcił głową i zaczął wszystko po kolei opowiadać co się dzisiaj wydarzyło. Byłem w szoku, że mój przyjaciel jest takim kretynem. Ma cudowną dziewczynę a marzy mu się, żeby przepieprzyć swoją byłą. Żeby ona była jakaś normalna chociaż. Kim jest tak pustą dzieweczką, że brak mi na nią słów. Wytapetowane to takie, że można zdrapywać szpachlą ten jej cały makijaż. Pewnie z połową Londynu się już przespała. Tłumaczyłem mu od samego początku, że to nie jest dziewczyna dla niego. Nie słuchał, a później się okazało, że mam rację i go zdradziła szmata głupia. A kto go musiał pocieszać? No kto? No proste, że Louis Tomlinson, bo kto inny niby? Z chęcią bym mu zajebał gonga w twarz ale się powstrzymam. Jego głupota nie zna granic.
-Jesteś idiotą, kuzyneczku.-Odezwał się Marcel po dłuższej chwili. 
-Ma rację też uważam, że jesteś idiotą. -Potwierdziłem.
-Już sam dobrze o tym wiem. Jestem beznadziejny. -Loczek przeczesał dłonią swoje włosy.
-Odzyskasz ją, jestem tego pewien.-Poklepałem go po plecach i zaczęliśmy obmyślać plan w jaki sposób może udać mu się ją przeprosić. A wszystko to działo się za sprawą kolejnych kieliszków wódki, popijanych piwem, gdyż mój Marcuś zapomniał kupić jakiejkolwiek przepity.

_______________________________________________________________________________

Cześć, jak podoba wam się rozdział? :)
Zostawcie po sobie jakiś komentarz, jeśli to nie problem. x
Wybaczcie za błędy jeśli się pojawiły. x
Buziaki ♥.


21 komentarzy:

  1. Co ten Harry zrobił? Idiota no idiota.. Bardzo fajny rozdział :) Czekam na więcej :D @staysmullingar1

    OdpowiedzUsuń
  2. Super jak zawsze <3
    @PracticeDreamer

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow jestem w niebie! Tyle opisów! Dziewczyny jestem z was dumna! <3 hahhaha ja taka tania podróbka pisarki mówię wam, że mi się podoba ;p ale propsy xd hahaha boże co ja pieprze? Już się ogarniam. Nie ale tak poważnie, naprawdę dobra robota. Poprzedni rozdział przewyższał dialogami, a tutaj jest opisowy raj ;) Kocham opisy, bo to właśnie one ukazują najwięcej emocji, myśli i przeżyć bohaterów. A w tym rozdziale się dzieeeeeeje! Oj tak <3 Oj nasze Haziątko ;p
    No nic dziewczyny czekam z niecierpliwością na next!
    Bye @Real_Paradiise x

    OdpowiedzUsuń
  4. dobra robota, świetny jest ten rozdział! :)
    czekam na następny :)
    @zaynakamyidol

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! Dużo się dzieje! Wiem, że trudno było Ci to napisać, ale efekty twojej pracy są powalające.
    Ily i życzę weny
    @cant_belive
    Ps. Na moim blogu pojawiła się notka :)
    princess-fanfiction-harrystyles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wiem co powiedzieć, tyle się dzieje xd
    super rozdział! ;)
    czekam na next :) xx
    @AlexAndra00069

    OdpowiedzUsuń
  7. Jprdl jaki debil!!! Jak mogl myslec o yym?! No tak to Hazz ktory nigdy nikogo nie slucha...
    No i dziekuje za Lou i Marcusia <3 Ten rozdzial jest zajebisty ty moja Cioto kochana <3 Czekam na kolejny rozdzial i z yego co pamietam tym raxem bedzie pisac Kamila ;p
    Twoj Dupek @Kara_Stylinson

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Gromkie brama dla twojej osoby. To jest normalnie takie djagdsjdgsafgshj *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ło Matko Święta, aż tyle się dzieje!
    Jak Wy w ogóle możecie żyć ze świadomością, że po każdym takim rozdziale nie mogę dość do siebie przez około dwie godziny? Nie ładnie, oj nieładnie :<
    Przechodząc do właściwej części komentarza to:
    Rozdział, jak zawsze bardzo mi się podoba.
    Ale dlaczego do jasnej cholerci Harry tak zdurniał?! Miałam takie dobre zdanie o Tobie, a teraz jest jeszcze lepsze! :D
    Biedna Eve mam nadzieję, że szybciutko wróci do zdrowia <3
    Pozdrawiam Was dziewczyny i do następnego rozdziału <3
    @boorisay

    OdpowiedzUsuń
  10. Harry ty dupku. Cam ci tego nie wybaczy. Bd musiał się bardzo strać.
    Eve i Liam fajna byłaby z nich para.Świetny rozdział.
    Czekam na kolejny
    @JustinePayne81

    OdpowiedzUsuń
  11. Najlepsze w tym opowiadaniu jest, że tyle się dzieje, jest wiele wątków ;)

    Jeeest, Eve ruszyła się! Liam jest taki... romantico opiekuńczy :D nie wiem co to ;p
    Harry, ty debilu odpierdol się od tej Kim!

    "Marcuś"- nie no uwielbiam to zdrobnienie xD

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam znowu późno komentuję ale ja nie wyrabiam codziennie po 50 blogów komentować xD
    co do rozdziału to HARRY mój biedny harry :( mam ochotę mu teraz przywalić w łeb za jego głupotę, jak mnie ta jego była wkurza no masakra -,-
    Biedna Cams,mam nadzieję że wybaczy temu naszemu głupiutkiemu hazz. Moment jak Harry rzuca tą szklanką,albo Cams rozpieprza talerze jego babci hahah <3 najlepszy ale serio rozdział smutny ;(
    czekam na więcej Harrego i Cms,bo to moi ulubieni bohaterowie :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Jaki Harry ! :O co mu do głowy strzeliło
    tyle się dzieje xd tyle emocjii
    super !

    @Midgniht_MM

    OdpowiedzUsuń
  14. omg, HARRY!
    Jestem ciekawa co dalej, sdkjnwkds!
    -@luuuvmyswaggy
    www.teenage-dirtbag-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha! Zapomniałam napisać: świetny wygląd bloga :)

      Usuń
  15. czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rozdział zaczęłam czytać dzisiaj od początku i skończyłam - takie było wciągające. Bosko wymyślasz gratuluje pomysłu;-) :-*

    OdpowiedzUsuń
  17. Całą noc spędziłam na twoim opowiadaniu.
    15 razy tata mnie okrzyczał i chyba mam szlaban w .. ferie xD
    Życz mi powodzenia a ja czekam na nn :D
    http://life-has-become-a-failure.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. się podziało, harry to debil. :/ jaaaa. smutno trochę się zrobiło, ale będzie dobrze, nie.. kocham szczegółowo opisywane akcje, dialogi też są spoko, ale wolę jak przeważają opisy, dlatego podoba mi się bardzoooo. czekam na kolejny. ;-*

    zapraszam do mnie.
    http://miracle-drug-fanfiction.blogspot.com/

    http://we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. kiedy następny rozdział ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miał być wczoraj ale się nie wyrobilyśmy, pojawi się w tym tygodniu jeszcze xx
      Przepraszamy za opóźnienie :c xx

      Usuń