niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 11

*Annette*

Siedziałam właśnie na kanapie była dokładnie 6.46, a w telewizji leciał właśnie kolejny odcinek jakiejś brazylijskiej telenoweli. Nie spałam pół nocy, myślałam tylko o tym jak on mógł mnie tak potraktować? Jak mógł przyjść na randkę z tą idiotką Perrie i jej durnym bratem. Muszę coś zrobić, on musi być ze mną, ona na niego nie zasługuje i na pewno nie czuje do niego tego co ja. Przesiedziałam jakieś 2 godziny i myślałam co by tu zrobić. Do głowy przychodziły mi różne pomysły, ale żaden z nich nie był normalny i dosyć łatwy w wykonaniu. Nim się obejrzałam była 10.40 i dziewczyny zaczęły się schodzić i to wszystkie naraz jakby się zmówiły, oczywiście pierwsze co padło z ich ust to pytanie:

-Jak było na randce?

-To nie była randka tylko zwyczajne spotkanie.

-No wiesz, wczoraj twierdziłaś coś innego.

-O matko, wczoraj było wczoraj, a dzisiaj jest dzisiaj i wiele rzeczy się zmieniło.- odparłam.

-Ehh, więc co takiego się stało? Nie przyszedł? - zapytała Kate.

-Nie no przyszedł, ale nie sam. - westchnęłam i spuściłam głowę.

-Jak to nie sam? A z kim?

-No normalnie on to sobie wymyślił jako podwójną randkę. Przyszedł ze swoją dziewczyną i z jej bratem.

-Aha, a ładny chociaż ten brat? - zapytała Agatha.

-Weź ty lepiej nie pytaj, był beznadziejny i obleśny, a do tego strasznie się do mnie kleił.

-No to słabo. A Zayn? Gadaliście ze sobą?

-Trochę tak, ale główne to miział się z tą idiotką.

-I co zamierzasz zrobić, odpuścisz go sobie?

-Co to to nie. Ja nie odpuszczam, szczególnie jeśli idzie o fajnego faceta. - zaśmiałam się.

-No i tak trzymać. Dobrze cię wychowałam. - powiedziała Camilla i przybiłyśmy piątkę.

Nasza rozmowę przerwał dzwonek mojego telefonu, na ekranie wyświetlił się nieznany numer, po chwili zawahania odebrałam.

-Halo.

-Emm cześć, mówi Perrie.

-Cześć. - powiedziałam oddychając głęboko. Czego ta suka może ode mnie chcieć? A poza tym skąd do cholery ma mój numer?

-Masz dzisiaj czas?

-Właściwie to tak, a coś się stało?

-Nie wszystko w porządku po prostu chciałam z tobą pogadać możemy się spotkać w tej kawiarni za godzinę?

-No dobrze, pasuje mi.

-To cudownie, do zobaczenia. - powiedziała tym swoim przesłodzonym głosem.

-Tak cześć. - rozłączyłam się.

-Nie zgadniecie kto dzwonił.

-No kto?

-Ta suka Perrie.

-Zgaduję, że to dziewczyna Zayn'a. - powiedziała Gathi.

-Tak to ona.

-Ale co od ciebie chciała?

-Chce się spotkać, za godzinę.

-Niby po co?

-Nie mam pojęcia. Wydawało mi się, że mnie nie polubiła,a tu nagle proponuje mi spotkanie i była taka miła.

-To idź i się dowiedz o co chodzi. Może akurat się polubicie. - powiedziała jak zwykle optymistyczna Gathi, ale ja nie byłam tak dobrze nastawiona.

-Albo lepiej nie idź bo ci odwinie za podrywanie chłopaka. No wiesz przynajmniej ja bym tak zrobiła. - powiedziała Camss

-Nie no co ty. Nie przesadzaj. Pójdę i zobaczę o co jej chodzi może Agatha ma rację i nie ma się czym martwić. Idę się ogarnąć.

Po około 15 minutach stałam przy drzwiach wyjściowych.

-No tylko jej się tam nie daj, jak ci przywali to oddaj. - powiedziała Camss.

-Albo podaj jej rękę na zgodę. - odparła Agatha odpychając Camille, która tylko przewróciła oczami.

-Dobra wy już skończcie, a ty już idź i wracaj szybko. - powiedziała Kate dosłownie wypychając mnie za drzwi.

Szłam chodnikiem bardzo powoli ponieważ miałam jeszcze dużo czasu, a poza tym nie bardzo mi się spieszyło ją zobaczyć. Na miejscu byłam 15 minut przed czasem. Zajęłam pierwszy wolny stolik, zamówiłam kawę i zatopiłam się w swoich myślach jak to miałam w zwyczaju gdy byłam sama, nie licząc tych wszystkich obcych ludzi przewijających się przez lokal. Zobaczyłam małą dziewczynkę, która ciągnęła prawdopodobnie swoją matkę za rękę w stronę ciastek. Mówiła coś i pokazywała swoją małą rączką na jedno z ciast. Wtedy przypomniało mi się moje dzieciństwo, to jak co tydzień chodziłam z rodzicami do takich kawiarni lub czasami restauracji i spędzaliśmy w swoim gronie cały dzień. Na te wspomnienia w moich oczach zebrały się łzy, ale zaczęłam szybko zamykać oczy aby nie wpłynęły gdy tylko usłyszałam głos Perrie.

-Cześć Annette.

-Cześć.

-Więc o czym chciałaś porozmawiać? - zapytałam gdy tylko dziewczyna zajęła miejsce naprzeciwko mnie.

-Emm, no dobra powiem prosto z mostu. Odpieprz się od Zayn'a, daj mu spokój, nie pisz, nie dzwoń, nie kontaktuj się z nim.

-A niby to dlaczego? Bo ty tak chcesz? - zapytałam lekko wkurzona.

-A właśnie, że dlatego. Myślisz, że ja jestem jakąś głupią blondynką i nie widzę jak robisz do niego maślane oczy? - powiedziała wstając z krzesła.

-A żebyś wiedziała tak właśnie myślę. - powiedziałam i również wstałam.

-O ty suko. - powiedziała i przywaliła mi z pięści w twarz, aż mnie zamroczyło na chwilę, ale doszłam do siebie i jej oddałam, a wtedy zaczęła się niezła bójka raz ja dostawałam, a raz ona. Jakiś koleś próbował nas odciągnąć od siebie, ale mu nie wychodziło. Rozdzielili nas dopiero jak przyszedł kierownik. Chwilę później wyrzucił nas z lokalu i kazał więcej się tam nie pokazywać.

-I widzisz to przez ciebie szmato. To była moja ulubiona kawiarnia. - powiedziała.

-A chuj mnie to obchodzi. Idę bo mi się nie chce patrzeć na tą twoją krzywą mordę, a od Zayn'a i tak się nie odczepię. - powiedziałam odwracając się i wycierając twarz z krwi, która ciekła mi z nosa.

-No jeszcze zobaczymy! - krzyknęła blondi i wsiadła do swojego super drogiego auta, które zapewne dostała od swoich obrzydliwie bogatych rodziców, rozpieszczona suka. Ruszyłam do domu, oczywiście ludzie wpatrywali się we mnie nie ukrywając zaciekawienia. Zapewne układali sobie w głowach jakieś historyjki o tym jak to mnie chłopak pobił lub coś w tym stylu, ale nikt nie zapytał czy nie trzeba mi pomóc, bo to przecież takie normalne, że dziewczyna z zakrwawioną twarzą paraduje sobie po ulicy. Gdy wreszcie znalazłam się w domu odetchnęłam z ulgą, ale nie na długo bo jak tylko dziewczyny usłyszały hałas zleciały się do przedpokoju jak muchy do ognia.

-O matko co ci się stało? - zapytała Agatha.

-Jednak Camss miała rację.

-Nie pierdol, że się z nią biłaś. - powiedziała zaskoczona Camilla.

-Właśnie tak było.

-Wow no to gratuluje twoja pierwsza poważna bójka i to o chłopaka, ale mam nadzieję, że ona dostała tak samo mocno.

-Taa też jej się dostało. -powiedziałam dumna z siebie.

-Dobra może nie stójmy tutaj tylko chodźmy usiąść i wszystko nam opowiesz, ale najpierw idź umyj twarz bo wyglądasz tragicznie. - stwierdziła Kate.

-Okay. - poszłam się umyć, a później rozsiadłyśmy się w salonie i opowiedziałam im wszystko.

-No i tak to się skończyło. - zakończyłam swoją opowieść.

-No i prawidłowo. Należało jej się. Nie będzie ci mówić co masz robić nawet jeżeli tyczy się to jej chłopaka.

-Niby tak, ale ona może teraz mu wcisnąć jakiś kit, że ją pobiłam czy coś i mnie znienawidzi.

-O to to już się nie martw jak jest mądry to nie uwierzy albo przynajmniej przyjdzie z tobą pogadać.

-Mam taką nadzieję. - naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.

-Ja otworzę powiedziała Kate.




*Kate*

Poszłam otworzyć drzwi, ale to co, a raczej kogo za nimi ujrzałam zaskoczyło mnie i to bardzo.

-Chwała na wysokości, chwała na wysokości, a pokój na ziemi. - zaczął się drzeć mój ojciec jak zwykle nawalony.

-Co ty tu robisz? - zapytałam zszokowana. - I dlaczego śpiewasz kolędy skoro mamy środek lata?

-Po pierwsze - uniósł palec wskazujący w górę - to może byś się przywitała ze swoim kochanym tatusiem. Po drugie twoja mamusia mnie wyrzuciła z domu, a po trzecie to śpiewam kolędy bo przecież mamy święta.

-Dobra właź do domu i nie rób szumu. - wciągnęłam go za koszulę - ehh wcale nie mamy świąt i jak to mama cię wyrzuciła?

-No jak? Normalnie powiedziała wynoś mi się stąd i więcej nie pokazuj to się wyniosłem.

-I tak o sobie przyjechałeś do Londynu i się uchlałeś?

-Tak bo miałem nadzieję, że mnie przyjmiesz pod swój dach.

-Po moim trupie, nie zostaniesz tutaj. Wynocha.

-Ooo przyszły twoje koleżanki. Witam miłe panie. -powiedział i całkowicie olał to co do niego powiedziałam.

-Dzień dobry. - odpowiedziały chórkiem.

-Dziewczyny chodźcie do kuchni, a ty tato idź do salonu, zaraz tam przyjdę.

Pokazałam ojcu drzwi do salonu,a sama weszłam do kuchni.

-Przepraszam was dziewczyny, nic o tym nie wiedziałam.

-Ej no spoko, jakoś rozwiążemy tą sytuację.

-No ciekawe tylko jak. -powiedziałam zrezygnowana.

-Nie możesz go wyrzucić, szczególnie pijanego i nie znającego miasta.

-Całkowicie się z tym zgadzam. -powiedziała Annette.

-Tak chyba macie rację. Ale najpierw muszę z nim pogadać.

Poszliśmy do salonu gdzie siedział mój ojciec z puszką malinowego piwa które zapewne znalazł w naszym barku.

-Możesz mi powiedzieć co tu robisz? Jeszcze ci mało? Zostaw to piwo.

-Ta przecież to nie jest piwo tylko jakieś siki.

-To tym bardziej tego nie pij. - wyrwałam mu puszkę z ręki.

-Nie musiałaś tego robić. Trzeba było powiedzieć jak też chciałaś się napić.

-Jezu ojciec nie denerwuj mnie tylko mi powiedz czemu mama cię wyrzuciła?

-A skąd ja to mam wiedzieć, przecież tych bab to normalny człowiek nie zrozumie.

-Aha no dziękuję.

-Nie ma za co.

-Ehh, przyszedłeś ostatnio do domu jakoś mocno pijany, zrobiłeś awanturę?

-Nie e. No może kilka razy wypiłem z chłopakami po jednym piwku, ale nic więcej.

-Ta pewnie, a ja jestem matka Teresa. Na pewno codziennie przychodziłeś schlany.

-Smarkulo nie mów tak do ojca. Trochę szacunku mi się należy.

-No nawet mnie nie denerwuj. Szacunku ci się zachciało. - prychnęłam, on nigdy się ma nie interesował, o szacunku już nie mówiąc, więc i ja nie będę go szanować.

-Jestem twoim ojcem i nie pozwolę tak do siebie mówić! - krzyknął i wstał, ale był tak zalany, że zachwiał się na nogach i znów usiadł.

-Nie drzyj się na mnie bo nie jesteś tu sam, to nie jest twój dom, a ja nie jestem matką i nie będziesz mną pomiatał! - krzyknęłam wkurzona. Nie spodziewał się tego bo zrobił wielkie oczy i się zamknął. - a teraz mnie posłuchaj. Możesz zostać tu kilka dni, ale pod warunkiem, że nie pijesz. Złamiesz zasadę i w pół minuty nie ma cię w tym domu. Zrozumiano?

-Ale

-Nie ma żadnego kurwa ale. Pytam czy zrozumiałeś.

-Tak zrozumiałem.

-No to skoro sobie wszystko wyjaśniliśmy to teraz chodź pokaże ci pokój.

Nie wierzyłam, że ojciec dotrzyma słowa i nie będzie pił przez czas pobytu u mnie. Nie myliłam się bo już na drugi dzień wyszedł przed południem i wrócił zalany. Sprzątałam akurat salon bo wypadła moja kolej, kiedy wpadł prosto do niego i zaczął coś bełkotać.

-Mówiłam ci, że jeden wybryk i stąd wypieprzasz, a ty nie wytrzymałeś nawet jednego dnia.

-No tak wyszło jakoś, ale nie bądź na mnie zła córeczko.-Nie mów tak do mnie, tylko zbieraj manatki i niech cię nie widzę już nigdy więcej. Mam cię cholernie dość i tylko dziwię się matce, że wyrzuciła cię tak późno. Powinna zrobić to dużo wcześniej.

-Ale gdzie ja pójdę? -Nie wiem i mnie to nie obchodzi. Wracaj do domu może matką cię przyjmie, albo do jakiegoś kumpla, ale nie pokazuj mi się więcej na oczy.

-No dobrze jak sobie życzysz, przepraszam, że sprawiłem ci problemy. Pójdę tylko po torbę i już mnie nie ma.

Poszedł na górę, a ja złapałam za butelkę wody i napiłam się. Ten człowiek wykańcza mnie psychicznie.

-Wyrzucasz go? - powiedziała Agatha wchodząc do kuchni.

-Tak, nie będę tego tolerować pod moim dachem. Szczególnie, że to także wasz dom i nie chcę żebyście go takiego oglądały.

-No tak, ale to jednak twój ojciec.

-Ojciec czy nie zdania nie zmienię.

-Jak uważasz. Usłyszałam, odgłos schodzenia pi schodach więc wyszłam z kuchni.

-To ja idę, pa córeczko.

-Tak, cześć tato. - gdy zamknęłam za nim drzwi, zrobiło mi się przykro. - Dlaczego mam wyrzuty sumienia?

-W końcu top twój ojciec, dziwne by było gdybyś nie miała, ale jeśli twierdzisz, że to była słuszna decyzja, to była. - uśmiechnęła się Agatha.







*Zayn*

-Cześć kochanie. - powiedziałem wchodząc do domu Perrie.

-Cześć. - odpowiedziała i poszliśmy do jej pokoju.

Rzuciłem się na jej łóżko, a ona położyła się koło mnie.

-Co tam porabiałaś dzisiaj?

-Dzisiaj to nic ciekawego, ale wczoraj widziałam się z Annette. A ty co robiłeś?

-Widziałyście się? Serio? - zapytałem całkowicie ignorując jej pytanie.

-Taa i co w tym dziwnego.

-Nie nic, to świetnie może się zaprzyjaźnicie. Bo wiesz ona ma dużo problemów i potrzebuje wsparcia. Cieszę się, że się polubiłyście .

-No właśnie chyba nie bardzo.

-Co? Ale jak to? Przecież powiedziałaś, że się spotkałyście.

-Bo to prawda, ale się pokłóciłyśmy.

-Pokłóciłyście się? - powiedziałem wstając. - Co jej takiego powiedziałaś?

-Co ja jej powiedziałam?! Dlaczego od razu zakładasz, że to przeze mnie? Może top ona mnie czymś obraziła?

-Nie ona taką nie jest.

-Ona taka nie jest - zaczęła mnie przedrzeźniać - a skąd wiesz jaką jest? Ciągle słyszę tylko Ann to Ann tamto, a pomyślałeś czasem o mnie? Nie bo przecież tylko ona ma problemy prawda? Więc jej powiedziałam żeby się od ciebie odpierdoliła.

-Kurwa nie wierze że jej to powiedziałaś.

-Czy ty w ogóle słyszałeś co do ciebie powiedziałam? Czy może słyszysz tylko to co mówię o tej suce?! -Nie mów tak o niej.

-No tak przepraszam bo jak można tak nazwać panne świętą.

-Perrie do kurwy czy ty nie możesz zrozumieć, że tylko ciebie kocham?

-Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, kiedy gadasz tylko o niej. -Nie ufasz mi?

-Zayn oczywiście, że ufam, ale nie ufam jej i wiem, że będzie chciała mi cię zabrać.

-Nie prawda, przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi, a teraz weź telefon i dzwoń do niej.

-Po co?

-Żeby się przeprosić i pogodzić.

-O nie nie nie mój drogi, ja pierwsza ręki nie wyciągnę szczególnie do niej.

-Perrie.

-Nie! Nienawidzę jej i się z nią nie pogodzę!-Nie to nie. Żegnam.

-Gdzie ty idziesz?

-No jak to gdzie. Do Ann, tu jej nie przeprosisz to ja to zrobię.

-Nigdzie nie pójdziesz, mieliśmy ten dzień spędzić razem.

-Ale wszystko spierdoliłaś. Cześć.

-Ale Zayn. - usłyszałem i zamknąłem drzwi. Wsiadłem do auta i z całej siły uderzyłem w kierownicę. Byłem wściekły nie cierpię się kłócić z Perrie, tym bardziej o takie głupoty. Przecież mnie i Annette nic nie łączy, więc nie wiem o co te pretensje. Podjechałem pod dom Ann, muszę się od niej więcej dowiedzieć. Zadzwoniłem do drzwi i otworzyła mi Kate.

-O cześć Zayn.

-Cześć ja do Annette. Jest?

-Tak jest u siebie, wchodź.

-Dzięki.

Poszedłem do jej pokoju i zapukałem .

-Proszę.

-Cześć.

-Zayn? Cześć, co tu ti robisz?

-No co już nie mogę odwiedzić swojej przyjaciółki?

-Pewnie, że możesz. Siadaj. - wskazała na łóżko.

-Więc przyszedłeś tak sobie czy z konkretnych powodów?

-Właściwie to przyszedłem cię przeprosić.

-Ale za co?

-Raczej za kogo. Perrie mi mówiła, że się spotkałyście.

-A o to chodzi, nie ma o czym mówić.

-No właśnie, że jest o czym. Ona coś sobie po prostu ubzdurała.

-Co ci powiedziała?

-Powiedziała, że kazała co się ode mnie odwalić.

-I tyle?

-No tak, a było coś jeszcze?

-Czyli najlepsze ominęła. - mruknęła Ann jakby bardziej do siebie.

-Co masz na myśli mówiąc najlepsze?

-No wiesz tak jakby rozwinęła się mała bójka.-Co? Biłyście się? Nie wierzę.

-A ja nie wierzę, że mogłeś się z nią związać.

-Nie mów tak, nie znasz jej. Jest naprawdę cudowna. Nie wiem dlaczego się nie lubicie.

-Ja za to wiem bardzo dobrze, po prostu ten typp tak ma.

-Eh mam nadzieję, że jednak nie będziecie sobie skakać do gardeł i przynajmniej zaczniecie się tolerować, bo na przyjaźń nie mam co liczyć prawda?-Raczej nie. Ale spróbuje jakoś ja tolerować, chociaż mam nadzieję, że nie będę jej widywać za często, a nawet wogóle.

-No dobrze. Ja już muszę iść. Zadzwonię do ciebie to się gdzieś umówimy.

-Spoko.

Zszedłem na dół i otworzyłem drzwi.

-No to cześć.

-Pa.




*Niall*

Stałem właśnie pod drzwiami domu Agathy. Miałem ją zabrać do moich rodziców na kolację. Już miałem dzwonić kiedy drzwi się otworzyły i tyłem stanął w nich Zayn. Nagle się obrócił i wpisał prosto na mnie.

-Oj przepraszam. Niall? A co ty tu robisz?

-Siema ja przyszedłem po Agathe. Idziemy do moich rodziców. A tu co tu robisz?

-Ja przyszedłem do Annette, ale już wychodzę. Cześć.

-Chodź Niall. - powiedziała Ann. - Gathi zaraz przyjdzie..

-Ok.

Jakieś 30 sekund później moja dziewczyna schodziła już po schodach.

-Cześć kochanie. - powiedziała i mnie pocałowała.

-Cześć. Możemy już iść?

-A może jednak nie pójdziemy, albo pójdziesz sam?

-Co? Ale dlaczego? Nie chcesz poznać moich rodziców ?

-Chcę oczywiście, że chce tylko się boję, że mnie nie polubią.

-Ej, no co ty. Jakby mogli cię nie polubić? Głupoty gadasz.Chodź.

Poszliśmy do mojego auta i otworzyłem Gathi drzwi, gdy wsiadła zamknąłem je za nią, a sam zająłem miejsce kierowcy. Moi rodzice mieszkali na obrzeżach londynu więc droga zajęła nam jakieś 30 minut. Przez ten czas Agatha jeszcze kilka razy pokazywała swój sprzeciw i kazała odwieść ją do domu, ale wreszcie dojechaliśmy na miejsce.

Wysiedliśmy z auta ipodeszliśmy do drzwi.

-Niall wiesz jeszcze masz czas żeby mnie odwieźć i wrócić tu samemu. Powiesz, że źle się czułam czy coś. - powiedziała Agatha.

-Nie ma mowy, wchodzimy i nie ma żadnego odworzenia.

Już miałem wejść, ale stwierdziłem, że lepiej będzie to wyglądać gdy zadzwonię więc tak zrobiłem. Otworzyła moja mama i od razu rzuciła mi się na szyję.

-Mój synuś w końcu postanowił nas odwiedzić.

-Mamo udusisz mnie.

-No już dobrze. A ty pewnie jesteś Agatha. - mama zwróciła się do mojej dziewczyny i uściskała ją tak samo mocno jak mnie. - a teraz wchodźcie. Przecież nie będziecie tak stać. Kolacja będzie gotowa za jakieś 15 minut.

-To ja może pokaże ci dom za ten czas. Ale najpierw chodź poznasz mojego tatę. - powiedziałem do Agathy, która swoją drogą już się trochę rozluźniła.

-No dobrze.

-Ojciec jest w jadalni.-

-Ok, chodź. - złapałem Gathi za rękę i pociągnąłem w stronę jadalni.

-Cześć tato.

-Dzień dobry. - powiedziała Agatha.

-Dzień dobry jestem ojciec Niall'a., a ty Agatha prawda?

-Tak. Miło mi pana poznać.

-Mi też miło cię poznać.

-To my idziemy na górę, pokażę Gathi dom.

Gdy szliśmy na górę Agatha oglądała wszystkie zdjęcia, a jest ich dużo, mama ma na tym punkcie fioła.

-Słodkie było z ciebie dziecko. - powiedziała gdy wchodziliśmy do mojego dawnego pokoju.

-A teraz już nie jestem słodki?

-No oczywiście, że jesteś. Nawet bardzo. - podeszła do mnie i zaczęliśmy się całować.

-Dobra koniec tego dobrego, idziemy na dół.

-Dobrze chodźmy.

Zeszliśmy do jadalni gdzie mama już przyniosła swoje popisowe danie czyli kurczaka zapiekanego w sosie własnym.

-Dobrze, że już jesteście, siadajcie.

-Po co tyle nakryć? Czekamy jeszcze na kogoś?

-A nie mówiłam? Zapomniałam widocznie. Przyjdzie jeszcze..

-Cześć wszystkim.

-... Greg

-Siema brat, a gdzie twoja żona?

-Nie mogła przyjść ma dzisiaj druga zmianę, jesteśmy tylko we dwóch. O przeprowadziłeś dziewczynę. Jestem Greg.

-Agatha.

-No siadaj już czekamy tylko na ciebie.

Mój brat usiadł przy stole, a Theo mojego bratanka posadził w krzesełku.

-Więc Agatha, jeszcze się uczysz prawda? - zapytała mama i zaczęło się przesłuchanie.

-Tak, ale narazie mam wakacje.

-A czym się interesujesz?

-Lubię tańczyć.

-To cudownie, a jaki styl?

-A to różnie towarzyski, ale także indywidualny. -

-No to pierwszy taniec na ślubie już będziesz umiała zatańczyć. Teraz tylko musisz nauczyć tego Niall'a bo on to ma do tego dwie lewe nogi.

-O boże mamo to wcale nie jest prawda, a poza tym to o czym tu mówisz. Jaki ślub?

-No wiesz synku kiedyś będziecie go musieli wziąć. Nikt w mojej rodzinie nie będzie żył na kocią łapę.

-Ale mi przecież jeszcze daleko do ożenku.

-No ja nie wiem, ale tylko mam nadzieję, że jeszcze przed ciążą. Nie żebym miała coś przeciwko jeszcze jednemu wnukowi, ale zawsze to lepiej gdy już macie ślub.

-Mamo skończ już. Na razie nie myślimy o żadnym ślubie, a szczególnie o dzieciach.

-Oj dobrze już się tak nie denerwuj ja tylko tak mówię, ale wracając do tańca to ja jeszcze pamiętam co było na ślubie Grega.

-O matko drogą, mamo proszę nie opowiadaj tego.

-Ależ Niall ja bardzo chętnie posłucham co się wtedy zdarzyło. Niech pani opowie. -powiedziała Agatha.

-Nawet tu przeciwko mnie?

-Oj już cicho Niall. No więc Niall poprosił pannę młodą do tańca bo w końcu to żona brata więc raczej wypada z nią zatańczyć. Miała ona piękną suknię i gdy tańczyli Niall zaplątał w nią nogi i runął na ziemię jak długi, a prosto na niego pana młoda.- mama skończyła o wszyscy zaczęli się śmiać razem z moja dziewczyną, a ta to chyba się śmiała najbardziej.

-No to chyba rzeczywiście muszę dać co kilka lekcji. - powiedziała gdy już się uspokoiła.

-Taa, super.

-Oj weź się nie obrażaj, to twoja mama, a one takie są. O mnie też na pewno się nasłuchasz.

Nie odzywałem się do czasu kiedy wszyscy skończyli jeść. Mama i Agatha zaczęły zbierać talerze, a ja z ojcem i Greg'iem przeszedłem do salonu. Później przyszły do nad mama i Agatha, która usiadła koło mnie.

-Dalej jesteś obrażony?

-Tak.

-Oj no już przecież nic takiego się nie stało. Chodź pobawimy się z Theo. Daj mi go Greg.

Agatha wzięła małego na ręce i zaczęła się z nim bawić.

-Chyba cię polubił. Będziesz cudowną mamą. Mój syn dobrze wybrał.

-Mamo nie zaczynaj znowu.

-Ja nie zaczynam, ja tylko stwierdzam fakt.

-No dobra, dobra.

Siedzieliśmy i rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, przez który mamą zdążyła opowiedzieć wiele pogrążających mnie historii, ale wreszcie Agatha powiedziała, że musi wracać.

-No to my się już będziemy zbierać. - powiedziałem.

-Już? No dobrze. Odwiedźcie nas jeszcze kiedyś.

-Na pewno jeszcze przyjedziemy.

-Cieszę się, że mój syn ma taką dziewczynę jak ty - powiedziała mama przytulając Gathi, a zaraz za nią mnie.

-Pa mamo kocham Cię.

-Ja ciebie też synku, pa.

-Twoja rodzina jest świetna, nie potrzebnie się denerwowałam.- powiedziała Agatha gdy byliśmy już przy samochodzie.

-Oni też cię polubili.

Odwiozłem Gathi do domu, po drodze śmiała się jeszcze z głupich sytuacji w moim życiu, a później pojechałem do siebie.


_________________________________________________________________________________

Hej!
Jak podoba wam się rozdział? Komentujcie szczerze bo na waszej opini nam zależy :)
Rozdział 12 prawdopodobnie pojawi się szybciej bo zaczynamy ferie ! :)
Mogą pojawić się literówki bo nie jest sprawdzany za co przepraszamy xx


Jeśli przeczytałeś to prosimy o skomentowanie bo jest to naprawdę motywujące i wyraża szacunek do nas :)

13 komentarzy:

  1. No dziewczyny wracacie po dłuższej przerwie, ale w wielkim stylu. Rozdział jest naprawdę ciekawy i mimo przeważającej ilości dialogów (wybaczcie, ale jestem ogromną wielbicielką opisów <3) rozdział naprawdę czyta się szybko i przyjemnie. Jestem strasznie ciekawe jak dalej poprowadzicie zaczęte wątki ;)
    Czekam na nn x
    @Real_Paradiise x

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow.Niezła akcja z Perri i Ann :D Rozdział świetny jak zawsze. Mam nadzieje,że następny rozdział pojawi się szybciej niż ten :d Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Największą radochę sprawiło mi wyobrażenie sobie tej bójki i taniec Nialla z panna młodą na weselu xD
    Naprawdę dobry rozdział :D

    Ciekawych ferii życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastycznie jest, jak zwykle xx
    Kurczaczki ta akcja z Perrie i Ann mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się jej. Perrie od razu przeszła do sedna sprawy, a później ta bójka. Szkoda mi tylko Zayna, mam nadzieję, że zauważy iż ta dziewczyna nie jest dla niego :)
    Gathi i Niall to moja ulubiona para ♥
    Dobrali się tak do siebie, że awww ♥
    Pozdrawiam i czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja szczera opinia:

    Bardzo mi się podoba , czyta się super :)
    I czekam na kolejny rodział <3

    @Midgniht_MM

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział naprawdę bardzo mi się podoba wspaniale się czyta i w ogóle hfadbfugydugwfuwherfuhb :) @AlexAndra00069

    OdpowiedzUsuń
  7. Super czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow wielki powrot w wielkim stylu! Rozdzial zajebisty i mam nadzieje ze juz zawsze takie beda ;) Czekam na nastepny rozdzial <3 @Kara_Stylinson

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny! Super się czytało ten rozdział, czekam na następny!
    xx @ssalems

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam,że dopiero teraz komentuje :(
    Rozdział juz przeczytałam z rana ale niestety nie zdążyłam skomentować,o miałam do szkoły... taa nie mam ferii :( dlatego kurewsko wam zazdroszczę,że wy macie.
    Dobra co do rozdziału to,rozdział jest zajebisty! boże nie spodziewałam się takiego zachowania po Ann :o zresztą po perrrie tym bardziej!
    haha nie spodziewałam sie,że się pobiją ;o haha,o jaaa to było najlepsze :3
    Ejj ale ja chce żeby Zayn był z Ann! prosze :)

    Czekam na więcej,dużo weny :*

    http://coldness-funfiction.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  11. fajny rozdział! tak jak mówiłaś są literówki ale i tak fajnie się czyta, trochę więcej opisów i było by per-fect!! czekam na next!! PS fajna sytuacja z Perrie

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG *__* chce więcej , chce dalszy rozdział !! :D :D
    nie wiedziałam że dojdzie do bójki xDD
    masz mistrza ;D
    @Midgniht_MM

    OdpowiedzUsuń
  13. Zayn jest bez - na - dziej - ny!!!!! Już go nie lubię. A myślalam, że on czuje coś więcej do An, a tu proszę. tak bardzo się pomyliłam ; <
    Nialler i jego wpadki są genialne, po prostu cały czas szczerzyłam się do monitora. You makes me happy, honey <3.
    Fajnie, że jego rodzina polubiła Agathę ; ]

    xx

    OdpowiedzUsuń